Mamuśki, mamy i matki z grubsza da się podzielić na dobre, mniej dobre i te zupełnie złe, a książka Grzegorza Łęcickiego, profesora warszawskiego UKSW, nie dotyczy wbrew pozorom tylko tych ostatnich, zupełnie złych. Te mniej dobre też chciałyby nawet dobrze, ale nie potrafią, nie wychodzi im. Kochają dzieci miłością, którą autor wprost nazywa wypaczoną, wynaturzoną, toksyczną. Są zatem te toksyczne mamuśki i nadopiekuńcze, i obojętne, i infantylne, i zaborcze, co w konsekwencji daje efekt wynaturzonej formy macierzyństwa, której obiektem nie chciałby być nikt o zdrowych zmysłach. Efektem są też toksyczne relacje w rodzinie. Ktoś mógłby spytać: jak to – takie wynaturzenie w społeczeństwie o bogatej tradycji chrześcijańskiej?! A tak! Tradycja tradycją, a praktyka odbiega – i to daleko – od ideałów i wzorców miłości głoszonych przez chrystianizm.
Publikacja powstała na podstawie relacji osób, które doświadczyły traumy spowodowanej dysfunkcją rodziny. Jak zaznacza prof. Łęcicki, nawet kilkadziesiąt procent polskich rodzin jest dotkniętych syndromem zubożenia emocjonalnego, spowodowanego nadopiekuńczością lub zaborczością.
Książka jest naukowa, ale bez przesady: cytowane obszernie świadectwa osób emocjonalnie poranionych przez własne matki, a niekiedy teściowe ułatwiają lekturę. Książka zawiera wskazówki („Drogowskazy” dla matek). „Strzeż się egoizmu, zaborczości, tyranii, despotyzmu, nadopiekuńczości; tylko miłość jest twórcza i rozwijająca” – brzmi najbardziej syntetyczna z nich.
Pomóż w rozwoju naszego portalu