Reklama

Kultura

Kocham kraj Jana Pawła II

Niedziela Ogólnopolska 5/2016, str. 16-18

[ TEMATY ]

wywiad

muzyka

rozmowa

Włodzimierz Rędzioch

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dziś jest jednym z najbardziej znanych Włochów na świecie, jego głosem zachwycają się wszyscy, o czym świadczy fakt, że sprzedano ponad 110 mln jego płyt. A miał się nie narodzić – lekarze zalecali jego matce, by przerwała ciążę, bo istniało ryzyko, że dziecko urodzi się niepełnosprawne. Pani Edi nie posłuchała lekarzy i kontynuowała trudną ciążę, którą dodatkowo komplikowały problemy z jej zdrowiem. Dzięki odważnej decyzji tej włoskiej kobiety 22 września 1958 r. przyszedł na świat Andrea. Urodził się z wrodzoną jaskrą, która sprawiła, że źle widział – w wieku 12 lat całkowicie stracił wzrok w następstwie silnego uderzenia w głowę podczas gry w piłkę. Młody Toskańczyk stracił wzrok, ale nie stracił głosu, dzięki któremu zrobił zawrotną karierę i stał się jednym z najsłynniejszych śpiewaków świata.

Dzisiaj Andrea Bocelli koncertuje na całym świecie, wszędzie czekają na niego tłumy fanów, ale gdy tylko może, wraca do Lajatico, swojego rodzinnego miasteczka w Toskanii, które tak bardzo kocha. Tutaj ma dom, gdzie mieszka z rodziną, tutaj przygotowuje się do każdego tournée i koncertu, również tutaj przygotowywał się do koncertu zaplanowanego na 23 stycznia br. w Polsce – w Ergo Arenie w Gdańsku.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Przed wyjazdem do naszego kraju maestro Bocelli udzielił mi wyjątkowego wywiadu, w którym opowiedział o swoim dzieciństwie, karierze zawodowej, muzyce, wierze i związkach z papieżami, a szczególnie z Janem Pawłem II.

W. R.

WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: – Urodził się Pan w Lajatico, małej miejscowości położonej na wzgórzach niedaleko Pizy, w regionie Valdera. Dzieciństwo spędził Pan wśród gajów oliwnych i pól w tej wspaniałej krainie, jaką jest Toskania. Dlaczego dzisiaj, kiedy stał się Pan „człowiekiem świata”, zawsze wraca Pan tutaj, do domu rodzinnego?

ANDREA BOCELLI: – W samym sercu Toskanii i w czysto chłopskiej kulturze nauczyłem się hierarchii wartości, które ukształtowały moje życie, a które w jakiś sposób przekazuję, gdy śpiewam. Dlatego z Lajatico i regionem Valdera łączą mnie tak głębokie uczucia. Im więcej podróżuję w związku ze swoją pracą, tym bardziej pragnę wrócić na wieś, aby znaleźć spokój i nabrać sił. Poza tym w tej części Toskanii wciąż mam wielu przyjaciół i krewnych, mieszka tu również moja matka. Dlatego wracam tu zawsze, gdy tylko pozwalają mi na to obowiązki zawodowe.

– Wspomniał Maestro o swojej mamie Edi. Gdy w 1958 r. była w ciąży, lekarze radzili jej, aby dokonała aborcji, bo istniało ryzyko, że dziecko, które nosiła w swym łonie, może urodzić się niepełnosprawne. Matka jednak powiedziała „nie” lekarzom i dzięki temu urodził się Pan. Co ta historia powinna powiedzieć światu, w którym rodzice za wszelką cenę chcą mieć „doskonałe” dzieci i w którym tak łatwo dokonuje się tzw. przerywania ciąży?

Reklama

– Ujawniłem te szczegóły o moich narodzinach, aby dać iskrę nadziei i wnieść swój mały wkład we wsparcie psychologiczne tych wszystkich kobiet, które z różnorodnych powodów nie znajdują w sobie sił, by bronić życia, które noszą w swym łonie.

– Jak Pan odkrył, że ma wspaniały głos i w jaki sposób stał się Pan jednym z najbardziej znanych śpiewaków świata?

– Zawsze mówiono mi, że mam dobry i rozpoznawalny głos. Jednak studia wokalne podjąłem, gdy byłem już dorosły. Decydujące w moim życiu okazały się dwa spotkania: pierwsze – z maestro Luciano Bettarinim, a drugie – z wielkim Franco Corellim. Udało mi się zdobyć rozgłos po długim okresie stażu i wielu „zamkniętych drzwiach”. Aby zrealizować swój projekt życia, pracowałem dużo i z wielkim poświęceniem, narzucałem sobie ścisłą dyscyplinę i próbowałem nabyć jak najwięcej dobrych nawyków. W końcu wszystko dobrze się potoczyło. Chciałbym, aby moja historia – opowiadana za pośrednictwem mediów – mogła być komuś pomocna ze względu na przesłanie, jakie ze sobą niesie. A mianowicie, że nie ma marzeń niemożliwych do zrealizowania – ważne jest, aby wierzyć, że się spełnią, dążyć do nich z powagą, uczciwością i pokorą.

– Dzisiejszy świat jest coraz bardziej zsekularyzowany, pomimo to Maestro zajmuje się – budząc duże zainteresowanie publiczności – muzyką sakralną. Jak wytłumaczyć to zjawisko? Człowiek zawsze potrzebuje sacrum?

– Jak można pominąć wymiar sakralny? Bez niego nasza egzystencja byłaby pusta. Brak sacrum byłby powodem do rozpaczy, byłby zapowiedzianą tragedią. Interpretowanie repertuaru sakralnego jest dla mnie formą modlitwy. Muzyka jest głosem duszy, porusza się po ścieżkach, które przenikają najbardziej intymne sfery naszej psychiki. Potencjalnie muzyka może być doświadczeniem mistycznym.

– Od kilku stuleci na Zachodzie próbuje się oddzielić rozum od wiary. Co gorsza, uważa się, że wiara nie jest do pogodzenia z rozumem. Maestro deklaruje się jako osoba wierząca. Z czego rodzi się Pańska wiara?

– Moja wiara zrodziła się w dorosłym życiu, kiedy niektóre pytania egzystencjalne stały się naglące. Zdałem sobie sprawę, że dokonując każdego wyboru, stoimy na skrzyżowaniu dróg idących w przeciwnych kierunkach – jedna prowadzi w stronę dobra, druga – w stronę zła. Żyć w przekonaniu, że życiem kieruje przypadek, jest nie tylko mało stosowne, ale również nie bardzo logiczne i nierozsądne. Jest to elementarne rozumowanie, które pozwala podjąć właściwą decyzję, a pierwszy fundamentalny wybór, którego musimy dokonać, to: wierzyć czy nie wierzyć. Wybrałem drogę, która wydawała mi się bardziej logiczna, którą moja inteligencja, choć ograniczona, zidentyfikowała jako drogę bez alternatywy. Wiara jest naprawdę bezcennym darem, który staram się zachować i pogłębić, a ona wspiera mnie dzień po dniu. Nie sądzę, że jest ona sprzeczna z rozumem.

– Jako artysta i jako osoba wierząca jest Pan bardzo przywiązany do Matki Bożej. Skąd to upodobanie do Maryi?

– Maryja jest drogą, która prowadzi do Ojca, to nasza Matka Niebieska, Pocieszycielka i Pośredniczka. To nie przypadek, że muzyka w ciągu wieków potrafiła Ją wyśpiewać, wymodlić i przywoływać przez nadzwyczajne dzieła.

– W swojej długiej karierze śpiewał Pan przed milionami widzów – w tym przed czterema prezydentami USA i trzema papieżami – nie wspominając już o milionach sprzedanych płyt. Jako Polaka interesuje mnie szczególnie, jakie wspomnienia zachował Pan o Janie Pawle II.

– Jan Paweł II to „nadzwyczajny duch”, który dla nas, wierzących, już za życia, jako papież, reprezentował jaśniejącą więź między ziemską egzystencją i Transcendencją. Oświecony szczególną łaską był postacią charyzmatyczną, był świętym, który wiedział, jak w prosty sposób rozmawiać z ludźmi, który przyciągał do katolicyzmu nowe pokolenia. Papież, który zmienił historię, był motorem i bohaterem epokowych zmian, również geopolitycznych. Miałem kilka razy zaszczyt i radość śpiewania przed Janem Pawłem II – noszę w sobie wspomnienia tamtych chwil. Jego kanonizacja była dla mnie wielką radością i dostarczyła mi dużych emocji.

– Benedykt XVI, który jest wielkim miłośnikiem i znawcą muzyki, powiedział kiedyś, że prawdziwa muzyka rodzi się z doświadczenia miłości, smutku i spotkania z tym, co Boskie. Czy zgadza się Maestro z tym stwierdzeniem?

– Wydaje mi się, że jest to bardzo piękna refleksja o muzyce, przenikliwa i subtelna, odzwierciedlająca wrażliwość osoby, która ją wypowiedziała.

– Papież Franciszek jest mniej wrażliwy na muzykę, ale chętnie słucha śpiewu. Niedawno powiedział do młodych chórzystów „Pueri Cantores”: „Jeślibym zaśpiewał, przypominałbym osła, bo nie umiem śpiewać”. Ale jest coś, co Was łączy: wrażliwość na ludzi ubogich i potrzebujących. Założył Maestro nawet fundację, która nosi Pana imię. Czym dokładnie zajmuje się Fundacja Andrei Bocellego (Andrea Bocelli Foundation – ABF)?

Reklama

– Misja ABF polega na pomaganiu osobom lub grupom, które znajdują się w trudnej sytuacji z powodu choroby, ubóstwa, marginalizacji społecznej, oraz na wspieraniu projektów krajowych i międzynarodowych, które przyczyniają się do obalenia tego rodzaju barier i do wydobycia ludzkich potencjałów. Bilans pierwszych 4 lat jest bardzo pozytywny. Przytoczę niektóre dane: przekształcenie 3 szkół ulicznych w funkcjonalne i bezpieczne obiekty szkolne, z których korzysta bezpłatnie 1,6 tys. dzieci i w których otrzymują one również posiłki (są to szkoły w St. Augustin, Notre Dame du Rosaire i St. Philomene na Haiti); ponad 20 mln litrów wody dostarczonych do slumsów w Cité Soleil (Haiti); udzielanie podstawowej pomocy 360 rodzinom w obozach dla uchodźców (Irak); prysznice w Rzymie, z których korzysta codziennie 80 bezdomnych; finansowanie 15 naukowców pracujących nad prototypem urządzenia zwiększającego autonomię niewidomych.

– Wraz z Papieską Radą ds. Rodziny zorganizował Pan cykl koncertów. Inicjatywie tej towarzyszy hasło: „Wielka tajemnica: Ewangelia rodziny jako szkoły człowieczeństwa dla naszych czasów”. Dlaczego tak ważne jest, aby chronić rodzinę w świecie, w którym promowane są postawy indywidualistyczne i egoistyczne?

– Uważam, że rodzina jest podstawowym elementem społeczeństwa – tu kształtujemy się uczuciowo, jest to miejsce uprzywilejowane, gdzie szukamy harmonii i wzajemnego szacunku. Rodzina jest przestrzenią, gdzie uczymy się – i uczymy innych – wybierać dobro w każdym działaniu, starając się wprowadzić w życie te wartości chrześcijańskie, które przekazali nam rodzice, a które teraz mamy obowiązek przekazać dzieciom. Poczucie więzi rodzinnych jest tym, czego każdy z nas doświadczył jako dziecko, żyjąc w rodzinie, jeśli miał wielkie szczęście ją mieć. Ci, którzy myślą, że mogą się obejść bez rodziny, że mogą ją niszczyć według własnego widzimisię, najwyraźniej stawiają własne „ja” na miejscu Boga i stracili pamięć o tym, co otrzymali jako dzieci – skarb bezgranicznej i bezinteresownej miłości. Rodziny powinno się więc bronić z czystym sercem dziecka i ja także staram się to czynić z całej siły.

– Co jakiś czas ma Pan koncerty w Polsce. Z jakimi uczuciami odwiedza Pan kraj Jana Pawła II?

– Kocham kraj Jana Pawła II, kocham jego mieszkańców, ich wrażliwość, uwielbiam wielkich artystów, których dała Polska, niezwykłe zabytki i okazałe kościoły zdobiące polskie miasta. Cenię sposób, w jaki przeżywacie muzykę, ciepło, z jakim mnie zawsze witacie. Zawsze gdy wracam z Polski, jestem pełen pozytywnej energii i przywożę do domu miłe wspomnienia. Dlatego za każdym razem, kiedy wychodzę na scenę, staram się dać z siebie wszystko, aby w ten sposób wyrazić swoją wdzięczność i odwzajemnić okazywaną mi miłość i życzliwość.

2016-01-27 09:07

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bezpieczeństwo Kościoła to priorytet

Niedziela Ogólnopolska 41/2015, str. 49

[ TEMATY ]

wywiad

rozmowa

Gdy pracujemy, oczekujemy korzyści i szansy na rozwój. Nie przekreśla to jednak możliwości pochylania się nad problemami jednostek. Na rynku funkcjonuje wiele instytucji, dla których tworzenie wspólnoty ludzkiej jest ważniejsze od maksymalizacji zysku.
O etyce w biznesie oraz bezpieczeństwie obiektów sakralnych, w pierwszą rocznicę powołania Kościelnego Związku Wzajemności Członkowskiej z Ewą Macińską – kierownikiem sprzedaży ubezpieczeń marki Saltus Ubezpieczenia – rozmawia ks. Marek Łuczak

KS. MAREK ŁUCZAK: – W encyklice „Laudato si’ ” papież Franciszek pisze o świecie jako o naszym wspólnym domu, jednocześnie nawołuje do troski o zjednoczenie całej rodziny ludzkiej w dążeniu do zrównoważonego i zintegrowanego rozwoju. Jego słowa odnoszą się nie tylko do moralnych aspektów naszego życia, relacji międzyludzkich, ale także – bardzo konkretnie – do ekologii i sposobu kształtowania światowej gospodarki. Czy – patrząc z perspektywy środowiska biznesowego – w Polsce słowa Ojca Świętego mają szansę paść na podatny grunt?

CZYTAJ DALEJ

Św. Wojciech, Biskup, Męczennik - Patron Polski

Niedziela podlaska 16/2002

Obok Matki Bożej Królowej Polski i św. Stanisława, św. Wojciech jest patronem Polski oraz patronem archidiecezji gnieźnieńskiej, gdańskiej i warmińskiej; diecezji elbląskiej i koszalińsko-kołobrzeskiej. Jego wizerunek widnieje również w herbach miast. W Gnieźnie, co roku, w uroczystość św. Wojciecha zbiera się cały Episkopat Polski.

Urodził się ok. 956 r. w czeskich Libicach. Ojciec jego, Sławnik, był głową możnego rodu, panującego wówczas w Niemczech. Matka św. Wojciecha, Strzyżewska, pochodziła z nie mniej znakomitej rodziny. Wojciech był przedostatnim z siedmiu synów. Ks. Piotr Skarga w Żywotach Świętych tak opisuje małego Wojciecha: "Będąc niemowlęciem gdy zachorował, żałość niemałą rodzicom uczynił, którzy pragnąc zdrowia jego, P. Bogu go poślubili, woląc raczej żywym go między sługami kościelnymi widząc, niż na śmierć jego patrzeć. Gdy zanieśli na pół umarłego do ołtarza Przeczystej Matki Bożej, prosząc, aby ona na służbę Synowi Swemu nowego a maluczkiego sługę zaleciła, a zdrowie mu do tego zjednała, wnet dzieciątko ozdrowiało". Był to zwyczaj upraszania u Pana Boga zdrowia dla dziecka, z zobowiązaniem oddania go na służbę Bożą.

Św. Wojciech kształcił się w Magdeburgu pod opieką tamtejszego arcybiskupa Adalbertusa. Ku jego czci przyjął w czasie bierzmowania imię Adalbertus i pod nim znany jest w średniowiecznej literaturze łacińskiej oraz na Zachodzie. Z Magdeburga jako dwudziestopięcioletni subdiakon wrócił do Czech, przyjął pozostałe święcenia, 3 czerwca 983 r. otrzymał pastorał, a pod koniec tego miesiąca został konsekrowany na drugiego biskupa Pragi.

Wbrew przyjętemu zwyczajowi nie objął diecezji w paradzie, ale boso. Skromne dobra biskupie dzielił na utrzymanie budynków i sprzętu kościelnego, na ubogich i więźniów, których sam odwiedzał. Szczególnie dużo uwagi poświęcił sprawie wykupu niewolników - chrześcijan. Po kilku latach, rozdał wszystko, co posiadał i udał się do Rzymu. Za radą papieża Jana XV wstąpił do klasztoru benedyktynów. Tu zaznał spokoju wewnętrznego, oddając się żarliwej modlitwie.

Przychylając się do prośby papieża, wiosną 992 r. wrócił do Pragi i zajął się sprawami kościelnymi w Czechach. Ale stosunki wewnętrzne się zaostrzyły, a zatarg z księciem Bolesławem II zmusił go do powtórnego opuszczenia kraju. Znowu wrócił do Włoch, gdzie zaczął snuć plany działalności misyjnej. Jego celem misyjnym była Polska. Tu podsunięto mu myśl o pogańskich Prusach, nękających granice Bolesława Chrobrego.

W porozumieniu z Księciem popłynął łodzią do Gdańska, stamtąd zaś morzem w kierunku ujścia Pregoły. Towarzyszem tej podróży był prezbiter Benedykt Bogusz i brat Radzim Gaudent. Od początku spotkał się z wrogością, a kiedy mimo to próbował rozpocząć pracę misyjną, został zabity przez pogańskiego kapłana. Zabito go strzałami z łuku, odcięto mu głowę i wbito na żerdź. Cudem uratowali się jego dwaj towarzysze, którzy zdali w Gnieźnie relację o męczeńskiej śmierci św. Wojciecha. Bolesław Chrobry wykupił jego ciało i pochował z należytymi honorami. Zginął w wieku 40 lat.

Św. Wojciech jest współpatronem Polski, której wedle legendy miał także dać jej pierwszy hymn Bogurodzica Dziewica. Po dziś dzień śpiewa się go uroczyście w katedrze gnieźnieńskiej. W 999 r. papież Sylwester II wpisał go w poczet świętych. Staraniem Bolesława Chrobrego, papież utworzył w Gnieźnie metropolię, której patronem został św. Wojciech. Około 1127 r. powstały słynne "drzwi gnieźnieńskie", na których zostało utrwalonych rzeźbą w spiżu 18 scen z życia św. Wojciecha. W 1928 r. na prośbę ówczesnego Prymasa Polski - Augusta Kardynała Hlonda, relikwie z Rzymu przeniesiono do skarbca katedry gnieźnieńskiej. W 1980 r. diecezja warmińska otrzymała, ufundowany przez ówczesnego biskupa warmińskiego Józefa Glempa, relikwiarz św. Wojciecha.

W diecezji drohiczyńskiej jest także kościół pod wezwaniem św. Wojciecha w Skibniewie (dekanat sterdyński), gdzie proboszczem jest obecnie ks. Franciszek Szulak. 4 kwietnia 1997 r. do tej parafii sprowadzono z Gniezna relikwie św. Wojciecha. 20 kwietnia tegoż roku odbyły się w parafii diecezjalne obchody tysiąclecia śmierci św. Wojciecha.

CZYTAJ DALEJ

Wierność i miłość braterska dają moc wspólnocie

2024-04-23 13:00

Marzena Cyfert

Rejonowe spotkanie presynodalne w katedrze wrocławskiej

Rejonowe spotkanie presynodalne w katedrze wrocławskiej

Ostatnie rejonowe spotkanie presynodalne dla rejonów Wrocław-Katedra i Wrocław-Sępolno odbyło się w katedrze wrocławskiej. Katechezę na temat Listu do Kościoła w Filadelfii wygłosił ks. Adam Łuźniak.

Na początku nakreślił kontekst rozważanego listu. Niewielkie, lecz bogate miasteczko Filadelfia zbudowane zostało na przełęczy, która stanowiła bramę do głębi półwyspu. Było również bramą i punktem odniesienia dla hellenizacji znajdujących się dalej terenów. Mieszkańcy Filadelfii mieli więc poczucie, że są bramą i mają misję wobec tych, którzy mieszkają dalej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję