Problem w tym, że w tekście źródłowym nie ma takiej umowy. Jest za to art. 18, który jasno wyróżnia małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny oraz chroni rodzinę, macierzyństwo i rodzicielstwo. Gdy fakt nie pasuje do tezy, zawsze można dołożyć narrację o „fali populizmu”. Inaczej mówiąc: wyborcy uparcie mają swoje zdanie. Niewygodne, więc populistyczne. A co zdemokracją?
Nie lepiej z precyzją bywa u PSL. Marszałek Zgorzelski przywołuje art. 36 – tyle że ten dotyczy opieki państwa nad obywatelami za granicą, a nie małżeństwa. Wtóruje mu redaktor TVP „w likwidacji” i oto mamy mini-akademię konstytucyjnego pomieszania. Dla kontrastu: Sąd Najwyższy już w 2011 r. uznał projekt związków partnerskich autorstwa SLD za niezgodny z Konstytucją i niespójny z systemem – przypominając, że art. 18 to świadomy wybór aksjologiczny, który wiąże ustawodawcę. To nie margines na poetycką interpretację, tylko norma.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W tym pejzażu trzeźwo wybrzmiewa rola prezydenta – strażnika Konstytucji, który nie ma obowiązku przytakiwać „ustawom-wrzutkom”, nawet jeśli „moda” podpowiada inaczej. Czuwać nad zgodnością z ustawą zasadniczą to nie gest, lecz konstytucyjny obowiązek.
Reklama
Na drugim planie rozgrywa się serial dyplomatyczny: nieobsadzona placówka w Waszyngtonie i spekulacje o Szymonie Hołowni. W tle – ważny sygnał: relacje transatlantyckie w słowach brzmią donośnie, w praktyce skrzypią. Tyle że państwo to nie koncert fochów i robienia na złość prezydentowi, a brak ambasadora w USA przestaje być żartem, gdy trwa miesiącami.
Dopełnieniem są wątki bezpieczeństwa: sprawa Ukraińca łączonego przez Niemców z Nord Stream 2, decyzja sądu o odmowie wydania Wołodymyra Żurawlowa, spoźniona wstrzemięźliwość prokuratury, przy wcześniejszej nadgorliwości śledczych i podległych premierowi służb. Sprzęt ukraińskiego nurka pojechał do Berlina, a deklaracje o suwerenności zostały na papierze. Symbolika jest czytelna: instytucje chętnie biegną przed europejskim peletonem, byle Berlinowi nie zaszkodzić.
Cały obraz składa się w prostą lekcję: prawo nie jest plasteliną do dowolnego modelowania, instytucje nie są rekwizytem, a demokracja nie jest „falą”, tylko mechanizmem, w którym upór wyborców bywa większy niż fantazja polityków. Gdyby jeszcze wszyscy czytali Konstytucję tak uważnie, jak o niej mówią, spór byłby prostszy, a publiczność mniej znużona teatrem improwizacji.