Szanowna Pani Aleksandro!
Dziękuję bardzo za umieszczenie mojego listu w „Niedzieli”. Gdy mama odeszła, nie było mi łatwo zrozumieć tego, co się stało. Teraz w domu jest już po staremu. Trauma przechodzi, trzeba tylko to wszystko ogarnąć i modlić się, by było dobrze. Wszyscy kiedyś tam pójdziemy (...).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Od tych listów to głowa już chyba Pani puchnie – tyle się Pani naczyta o ludzkich problemach i sprawach... Ale dobrze, że są tacy ludzie jak Pani, którzy potrafią człowieka wysłuchać, zrozumieć i dobrze mu w danej sytuacji doradzić. To rady mądre i cenne. Przecież nie żyjemy na pustyni, tylko z innymi ludźmi. Musimy więc sobie wzajemnie pomagać i wspierać się w trudnych chwilach.
Teresa
To kolejny list od naszej Czytelniczki. Z korespondencji wynika, jak ważna jest rola osób towarzyszących w cierpieniu oraz możliwość podzielenia się własnym bólem. Wtedy on powoli zaczyna cichnąć, roztapia się w codzienności i pozwala na w miarę normalne życie. „Przecież nie żyjemy na pustyni” – pisze p. Teresa. Tak. Obok nas są inni. Cierpią sami, ale też mogą pomóc. Ja o sobie także mogę powiedzieć, że jestem osobą bardzo szczęśliwą i jednocześnie bardzo cierpię. I to jest taka prawda o jednym człowieku...
Aleksandra