Reklama

Ich matki, ich ojcowie

Dwa lata temu grupa warszawiaków założyła Redutę Dobrego Imienia. Dziś ma współpracowników w całym kraju i nie tylko, i może pochwalić się sukcesami w walce przeciwko zniesławianiu Polski i Polaków

Niedziela Ogólnopolska 10/2015, str. 20-21

Maciej Żegliński

Maciej Świrski, nie zgadzając się na fałszowanie obrazu Polski, wraz z kilkudziesięcioma wolontariuszami, zajmuje się obroną dobrego imienia Polski

Maciej Świrski, nie zgadzając się na fałszowanie obrazu Polski, wraz z kilkudziesięcioma
wolontariuszami, zajmuje się obroną dobrego imienia Polski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reduta powstała z gniewu: Maciej Świrski, historyk, publicysta i znany bloger, zobaczył „Pokłosie” i wściekł się na fałszowanie obrazu Polski. – Uznałem, że za dużo tego jest, żeby nie zareagować, że przebrała się miarka – mówi. – A skoro nikt nie bierze się za to w poważny sposób, trzeba sprawy wziąć w swoje ręce.

Inicjatywa była początkowo jednoosobowa i ogniskowała się wokół strony internetowej z apelem, który do dziś nie stracił na aktualności, a w którym wyłuszczono, dlaczego powinniśmy bronić swojego dobrego imienia, które jest czymś więcej niż wizerunkiem i pozytywnym stosunkiem świata do polskości.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Impulsem było kłamliwe „Pokłosie”, potem doszła walka z określeniem „polskie obozy koncentracyjne”, pojawili się pierwsi współpracownicy, a zaraz potem pierwsze porażki i sukcesy. Dziś Redutę tworzy kilkudziesięciu wolontariuszy, ok. 10 osób aktywnych i kilka tysięcy działających od czasu do czasu, monitorujących światowe media, piszących listy protestacyjne, wpłacających drobne sumy.

Porażka to m.in. niepowodzenie akcji w sprawie oscarowej, jak się okazało, „Idy”. Reduta tłumaczyła w petycji, że nieznający historii Europy widz wynosi z filmu przekonanie, iż to Polacy wymordowali Żydów i zrabowali ich majątek.

Reklama

– Polacy od lat są przedmiotem wrogiej propagandy, zrzucana jest na nas wina za Holokaust, pisze się o „polskich obozach śmierci”. Dlatego opór polskich instytucji przed umieszczeniem w filmie informacji tłumaczącej tło historyczne filmu jest niezrozumiały – mówi Maciej Świrski.

Sympatyczni Niemcy, mili Sowieci

Zablokowanie emisji serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” w samolotach British Airways pokazało, że naciskiem kilku aktywnych osób popartych przez kilka tysięcy innych, które powielały protesty, można osiągnąć konkretne rezultaty. Operacja trwała kilkanaście dni. Pomogła znajomość mentalności korporacyjnej i angielskiego języka biznesowego, którym posłużono się w listach protestacyjnych.

Zaczęło się od tego, że ktoś widział ten film (nie ma w nim ani jednego sympatycznego Polaka; sympatyczni są Niemcy, mili Sowieci, a Polacy to bydło), lecąc z Londynu do Kanady. Inni członkowie i sympatycy Reduty potwierdzili to, dlatego napisali list protestacyjny, który potem wysłali do firmy. Początkowo list został potraktowany odmownie. Wtedy zaczęły się pojawiać kolejne głosy oburzenia – a były ich setki – kierowane w stronę hierarchii firmy. Skarżący zagrozili następnymi akcjami, choćby wezwaniem klientów British Airways, w tym biznesowych, do niekorzystania z ich usług.

– Wreszcie przedstawiciele przewoźnika stwierdzili, że wymienią film w czasie serwisowania maszyn za trzy miesiące – opowiada Maciej Świrski. – Nie zgodziliśmy się, bo wiedzieliśmy, że mają wtedy standardowe serwisowanie. Nadal słaliśmy protesty, po których okazało się, że rezygnują z filmu.

Dwa pisma

Reklama

Gdy na kilka dni przed rozpoczęciem uroczystości z okazji 70. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau w tekście opublikowanym na stronach internetowych amerykańskiej telewizji CNN Chris Boyette napisał, że Auchwitz było „polskim obozem”, szybko powstał list do stacji i został umieszczony w newsletterze, który otrzymuje kilka tysięcy osób. Poszło ok. 1,5 tys. e-maili, a akcja trwała tylko kilka godzin. Dziennikarz zapewniał, że nie było jego intencją nikogo zniesławiać, bo użył tego sformułowania w znaczeniu geograficznym, a CNN zamieściła sprostowanie, że chodzi oczywiście o nazistowskie obozy koncentracyjne w okupowanej przez Niemców Polsce oraz że przeprasza za błąd.

Jednym ze sposobów działania Reduty jest zawiadamianie prokuratury o przypadkach zniesławiania. Tyle że prokuratorów doniesienia nie wzruszają. Np. w wypadku zniesławienia Polski na Facebooku standardowo odrzucają zgłoszenia na ten temat.

– Kiedyś dostaliśmy niecodzienną korespondencję z prokuratury: w jednej kopercie były dwa pisma – postanowienie o wszczęciu postępowania oraz informacja o umorzeniu tego postępowania – opowiada Maciej Świrski. – Rzecz dotyczyła obelżywych zdjęć zamieszczonych na Facebooku, a dotyczących żołnierzy AK i Powstania Warszawskiego.

Gdy prokuratura odrzuciła doniesienie dotyczące Juliusza Brauna, prezesa Telewizji Polskiej, która wyemitowała serial „Nasze matki...”, zwrócili się do szefów klubów parlamentarnych z prośbą o interwencję. Zareagował szef klubu PiS i napisał do prokuratora generalnego.

Gdy po kilku miesiącach przyszła decyzja o wszczęciu postępowania, szybko je umorzono, bo prokuratorzy po lekturze strony internetowej TVP uznali, że do zniesławienia nie doszło. Uznali tak, choć filmu nie widzieli, bo TVP… odmówiła udostępnienia nagrania.

Złe zdanie o sobie

Reklama

Jak zaznaczają w Reducie, walka z „polskimi obozami” czy „polskim gettami” – co też się pojawia – to nie tylko sprawa znieważania narodu, lecz być może kwestia przyszłości. Co czeka Polskę, jeśli na świecie uwierzą, że byliśmy sprawcami Holokaustu i jesteśmy dziedzicami Auschwitz? Może to mieć fatalne skutki, gdyby doszło do zagrożenia Polski ze strony np. Rosji; artykuł 5. paktu NATO, mówiący, że pomoc w stosunku do strony zaatakowanej będzie adekwatna do zagrożenia i możliwości, może... nie zadziałać.

– Żadne państwo NATO nie będzie wysyłać swoich chłopców do obrony antysemitów i spadkobierców morderców z Auschwitz, bo taką markę dziś wyrabiają nam na świecie – mówi szef Reduty. – Dlatego naszym obowiązkiem, także w stosunku do naszych dzieci, jest obrona dobrego imienia. Jesteśmy ostatnim pokoleniem, które może to zrobić.

Ostatnim, bo dzieci, które nie uczą się w szkołach historii, nie są wyposażone w wiedzę, która pozwala polemizować z atakami na Polskę czy choćby na refleksję na ten temat. Polacy mają być wychowywani we wstydzie za swoją przeszłość. A mając złe zdanie o sobie i nie będąc dumnymi, Polacy mogą być (i są) posłusznymi konsumentami i tanią siłą roboczą.

– Nie będziemy się buntować np. przeciwko produktom złej jakości, które nam się sprzedaje po zwykłych cenach, nie będziemy żądać wyższych pensji, no bo kim jesteśmy? Nikim, antysemitami i zbrodniarzami z Auschwitz – mówi Maciej Świrski. – Skoro mamy niską samoocenę, Niemcy sprzedają nam proszek gorszej jakości. Powinniśmy się cieszyć, że nawet taki nam sprzedają!

Państwo pozwala

Reklama

Niska samoocena Polaków – zdaniem Świrskiego – wiąże się z nieprzepracowaniem traumy wojennej, na którą nałożył się komunizm. Polacy ją „otorbili” i boją się podejmować temat, boją się twardej konfrontacji. Dlatego m.in. tolerują skandaliczne zachowania rządzących, sądząc, że nic od nich nie zależy – uważa.

W niedawnej kampanii samorządowej członkowie Reduty zaangażowali się w akcję pilnowania wyborów. Co Reduta Dobrego Imienia ma do wyborów? – Walczymy o godność narodu, a akt wyborczy jest jednym z elementów jej wyrażenia. Godność wyraża się także tym, że pilnujemy własnych interesów, czyli wyborów. – Jak tego nie zrobimy, łatwiej będzie nas określać rozmaitymi nazwami, które uwłaczają naszej godności – mówią.

Mimo petycji podpisanej przez kilkadziesiąt tysięcy osób nie udało się skłonić decydentów do wprowadzenia do „Idy” planszy o kontekście historycznym. Chodziło o uzupełnienie czołówki filmu o informacje, które osłabią jego antypolską wymowę, m.in. o notę, że Polska była pod okupacją niemiecką, że to Niemcy prowadzili politykę eksterminacji Żydów, a za ich ukrywanie karali śmiercią nie tylko tego, kto ich ukrywał, ale także całą jego rodzinę, i mimo to wielu Polaków ukrywało Żydów.

To porażka Reduty, ale jej członkowie uważają, że to de facto przegrana państwa polskiego, które w dużym stopniu dofinansowało film, wszędzie na świecie odbierany jako prawda o Polsce. Tymczasem prawda historyczna jest w nim wykoślawiona.

Kto zarządza Polakami?

Reklama

Dlaczego Niemcy zrobili film „Nasze matki...”? Dlaczego Austriacy, rodacy Hitlera, pozwalają sobie na oskarżenia kierowane pod adresem Polaków o antysemityzm, a „Ida”, wsparta publicznymi dotacjami, ma antypolski wydźwięk? Państwo na to pozwoliło!

– Jeżeli nie zarządza swoim wizerunkiem i polityką historyczną, to ktoś inny za nie zarządzi. Skoro ekipa rządząca Polską nie dba o to, to ktoś tym wizerunkiem zarządzi. I tak oto Niemcy zarządzają polską polityką historyczną! – ocenia Maciej Świrski.

Wolontariusze z Reduty robią to, co powinno robić państwo, zastępują jego działalność. W obecnej sytuacji to specjalna agenda państwowa powinna zająć się obroną dobrego imienia Polski. Bez systemowej działalności państwa nie uda się wiele zrobić. Ono musi się w to włączyć pieniędzmi, autorytetem, możliwościami. Bez tego ani rusz – oni są tylko grupą amatorów entuzjastów.

A wystarczyłoby, żeby Rzeczpospolita zmarszczyła brew w stosunku do brytyjskich linii, i serial na pokładach tych samolotów w ogóle by się nie pojawił. Sprawa załatwiona byłaby w jednej chwili. Oni musieli się handryczyć przez dwa tygodnie.

2015-03-03 13:43

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Edukacja seksualna jest potrzebna, ale osadzona w kontekście rodziny i wartości

2025-09-23 09:41

[ TEMATY ]

edukacja seksualna

edukacja zdrowotna

Adobe Stock

Do 25 września można wypisać dziecko z edukacji zdrowotnej. Zachęcam do tego. Ale trzeba dać naszym dzieciom coś w zamian - rozmowy o miłości i seksualności w naszych domach - podkreśla Magdalena Guziak-Nowak dyrektor ds. edukacji Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka; współautorka podręczników do wychowania do życia w rodzinie. W rozmowie z KAI wyjaśnia, na czym polega spór o edukację seksualną w Polsce. Zwraca uwagę na zmianę paradygmatu - odejście od wychowania w kontekście rodziny na rzecz ujęcia biologicznego - i pokazuje, jakie mogą być skutki takiego podejścia.

Anna Rasińska (KAI): Czy edukacja seksualna jest w ogóle potrzebna w polskiej szkole?
CZYTAJ DALEJ

Ojciec Pio, dziecko z Pietrelciny

Niedziela Ogólnopolska 38/2014, str. 28-29

[ TEMATY ]

O. Pio

Commons.wikimedia.org

– Francesco! Francesco! – głos Marii Giuseppy odbijał się od niskich kamiennych domków przy ul. Vico Storto Valle w Pietrelcinie. Ale chłopca nigdzie nie było widać, mały urwis znów gdzieś przepadł. Może jest w kościele albo na pastwisku w Piana Romana? A tu kabaczki stygną i ciecierzyca na stole. W całym domu pachnie peperonatą. – Francesco!

Maria Giuseppa De Nunzio i Grazio Forgione pobrali się 8 czerwca 1881 r. w Pietrelcinie. W powietrzu czuć już było zapach letniej suszy i upałów. Wieczory wydłużały się. Panna młoda pochodziła z rodziny zamożnej, pan młody – z dużo skromniejszej. Miłość, która im się zdarzyła, zniwelowała tę różnicę. Żadne z nich nie potrafiło ani czytać, ani pisać. Oboje szanowali religijne obyczaje. Giuseppa pościła w środy, piątki i soboty. Małżonkowie lubili się kłócić. Grazio często podnosił głos na dzieci, a Giuseppa stawała w ich obronie. Sprzeczki wywoływały też „nadprogramowe”, zdaniem męża, wydatki żony. Nie byli zamożni. Uprawiali trochę drzew oliwnych i owocowych. Mieli małą winnicę, która rodziła winogrona, a w pobliżu domu rosło drzewo figowe. Dom rodziny Forgione słynął z gościnności, Giuseppa nikogo nie wypuściła bez kolacji. Grazio ciężko pracował. Gdy po latach syn Francesco zapragnął być księdzem, ojciec, by sprostać wydatkom na edukację, wyjechał za chlebem do Ameryki. Kapłaństwo syna napawało go dumą. Wiele lat później, już w San Giovanni Rotondo, Grazio chciał ucałować rękę syna. Ojciec Pio jednak od razu ją cofnął, mówiąc, że nigdy w życiu się na to nie zgodzi, że to dzieci całują ręce rodziców, a nie rodzice – syna. „Ale ja nie chcę całować ręki syna, tylko rękę kapłana” – odpowiedział Grazio Forgione, rolnik z Pietrelciny.
CZYTAJ DALEJ

Dla ratowania dusz w czyśćcu cierpiących

2025-09-23 13:27

[ TEMATY ]

modlitwa za zmarłych

Nabożeństwo Przejścia

Apostolat Pomocy Duszom Czyśćcowym

Archiwum parafii

Gorzów Wlkp., kościół NSPJ, Wspólnota parafii zgromadziła się 20 września na wspólnej modlitwie za zmarłych

Gorzów Wlkp., kościół NSPJ, Wspólnota parafii  zgromadziła się 20 września na wspólnej modlitwie za zmarłych

W parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gorzowie Wlkp., poprzez Nabożeństwo Przejścia, zanoszono modlitwę za zmarłych i dusze cierpiące w czyśćcu.

Wspólnota parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gorzowie Wlkp. zgromadziła się 20 września na wspólnej modlitwie za zmarłych. - Poprzez celebrację Nabożeństwa Przejścia z Maryją i przez Jej wstawiennictwo oraz Świętych Patronów, których relikwie znajdują się w świątyni, zanosiliśmy modlitwę za dusze w czyśćcu cierpiące oraz za zmarłych, z którymi nie zdążyliśmy się pożegnać, pojednać czy przebaczyć wyrządzone za życia krzywdy – mówi Leszek Bubienko. Wierni przemierzali poszczególne tajemnice Nabożeństwa, które wyrasta z tajemnicy Wielkiej Soboty, pod przewodnictwem proboszcza ks. kan. Henryka Wojnara. - Rozważaliśmy śmierć, zstąpienie do Otchłani, uwolnienie i wyzwolenie człowieka dokonane przez Jezusa Chrystusa. Tradycją naszej Wspólnoty Apostolstwa Pomocy Duszom w czyśćcu cierpiącym jest obecność i towarzyszenie ikony Matki Bożej Bolesnej w tytule „Nie płacz nade mną Matko”, której wymowa umacnia i prowadzi kontemplujących w tajemnicę śmierci i Zawierzenia Bogu. Diecezjalne znaki Roku Jubileuszu czyli zapalona świeca i Krzyż Zbawiciela inspiruje Wspólnotę Parafialną do obfitego czerpania ze skarbca Kościoła dla ratowania dusz w czyśćcu cierpiących – wyjaśnia Leszek Bubienko.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję