Pomiędzy Olimpem a górami Ossa rozciąga się Dolina Tempi. Na jej dnie znajduje się świątynia, a właściwie sanktuarium św. Paraskewy. Jako piękna młoda dziewczyna Paraskewa zwróciła na siebie uwagę jednego z władców otomańskich. Była wierzącą osobą i pragnęła taką pozostać. Jednak jej amant chciał ją zabrać do domu dla siebie. Gdyby tak się stało, musiałaby wyrzec się wiary chrześcijańskiej. Aby pozostać wierną Panu Bogu, Paraskewa oszpeciła się, wydłubując sobie oczy. Po jej śmierci rozpoczął się jej kult. Dziś czczona jest przez prawosławnych jako święta. Stąd w dolinie Tempi jej sanktuarium.
Opodal tego sanktuarium znajduje się źródło Afrodyty - bogini piękności. Powtarzane jest przekonanie, że kto się napije tej wody, obmyje nią twarz - odzyska witalność i piękno. Kolejka do źródła jest zawsze długa, trzeba czekać prawie godzinę, aby obmyć się magiczną wodą. Nawet pielgrzymi ustawiają się w kolejce do źródła. Natomiast do sanktuarium wchodzą pojedyncze osoby.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Droga do Boga zarasta, a droga do bóstw jest świeżo wydeptana.
Tymczasem piękno rodzi się od wewnątrz. Poprzez nasze wybory. Nie rodzimy się naraz - powiedział Karol Wojtyła - lecz jakby cząstka po cząstce. Nie tyle się wówczas rodzimy, ile stajemy. To od nas zależy.
Reklama
Jak wiele dziś człowiek jest w stanie zapłacić za piękno, choćby na godzinę, choćby na jeden wieczór. Pomyliły mu się jednak drogi do piękna. Trzeba bowiem rozróżnić bóstwo od Boga, magię od wiary.
Świat jakby kroczył w tańcu karnawałowym, traktując wszystko jako chwilowe. Życie jest wieczne. Co będzie w życiu po życiu?
Dlatego trzeba w mijającym szukać nieprzemijalnego. Wykształceni i inteligentni wchodzimy w świat magii, medytacji Wschodu, aby poprawić samopoczucie, koncentrację, a tak naprawdę, aby z siebie uczynić bóstwo. Współczesny panteon to my. Czy nowe bóstwa są w stanie przyjąć Boga? On przychodzi w każdej Mszy św. W niedzielnej Mszy św. chce spotkać swoje dzieci, a dzieci wyrosły i ustawiają się w panteonie próżności.
Może coś z prawdy o nas oddaje następujący dialog ojca z synem. Starszy ojciec zwrócił się do swojego syna z prośbą: - Synu, jak umrę, to skremuj moje ciało i prochy rozsyp na dachu supermarketu. Oburzony syn powiedział: - Ojcze, jak możesz tak mówić? Ja ciebie kocham. Na co ojciec smutnym głosem odpowiedział: - Widzisz, ty w niedzielę nie chodzisz do kościoła. Ale w każdą niedzielę jedziesz do supermarketu. To przy okazji mnie odwiedzisz.
Współczesne sanktuaria. W niedzielę przy centrach handlowych zapełniają się parkingi, ludzie głodni wrażeń spieszą po nową dostawę marzeń, iluzji, plastikowych namiastek szczęśliwego życia. A potem wracają do domu - bagażniki pełne, a smutne serca. Dlaczego tak pusto, skoro tak pełno?
Jest głód, którego się nie oszuka. „Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6, 51).
Na billboardzie w środku Warszawy można zobaczyć obraz pustyni i butelkę soku. Obraz jest tak realistyczny, że niemalże zaczynamy czuć pragnienie. Umieszczono tam napis: „Pełnia życia”. Czy naprawdę tak mało potrzeba, żeby żyć w pełni? Żyć jak człowiek, żyć jak Boże dziecko. Może taki napis powinniśmy wywiesić na wszystkich kościołach? Tu jest pełnia życia! Tu jest źródło życia!
Święta Bożego Narodzenia przypominają nam, że Jezus po to przyszedł na ziemię, abyśmy mieli życie i mieli je w obfitości. Gwiazda Betlejemska oświetlała Mędrcom drogę do miejsca narodzenia Dzieciątka. Ona znowu rozbłyśnie na niebie, aby nam pomóc odróżnić drogę do kościoła od drogi do supermarketu.