To dobrze, że rodzice chcą ochrzcić dziecko. Rozumiem, że czasami tak pokomplikowali sobie życie, że zawarcie przez nich związku sakramentalnego nie jest możliwe. Cóż winne temu dziecko? Niech będzie ochrzczone, jeżeli tylko rodzice i chrzestni zadeklarują (w razie wątpliwości na piśmie), że wychowają je w wierze, w której zostało ochrzczone.
Rozumiem również, że niektóre „osoby publiczne” nie chcą „upubliczniania”, zwłaszcza poprzez wścibskie tabloidy, ceremonii religijnych z udziałem własnym i ich najbliższych. Choć z drugiej strony muszą się godzić z tym, że Kościół jest wspólnotą i całkowita izolacja nie jest ani właściwa, ani potrzebna.
Dlatego w kategoriach gorszącego „cyrku” w Kościele postrzegam sytuację, gdy religijna ceremonia, konkretnie chrzest dziecka, ma charakter niemalże „prywatnej uroczystości” drzwi świątyni są zamykane dla postronnych, uczestnicy przemykają przed ołtarz chyłkiem, od zakrystii, a w tle pobrzmiewają jeszcze niezbyt życzliwe Kościołowi wypowiedzi jednego z uczestników tego „cyrku”, wypowiadane przy okazji niedawnej kampanii do Parlamentu Europejskiego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu