Reklama

Niedziela Świdnicka

Zacznij od nowa… jeszcze raz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Czy obietnica złożona przez samego Pana Jezusa, że da nam Ducha Pocieszyciela, jest aktualna w dwudziestym pierwszym wieku? Minęło dwa tysiące lat odkąd te słowa zostały wypowiedziane. Duchu Święty czy nadal z nami jesteś, gdzie jesteś?

– Żyjemy w epoce Ducha Świętego – zwracał się do członków Odnowy w Duchu Świętym diecezji świdnickiej bp Ignacy Dec. – Co to znaczy? Czy Duch Święty jest obecny tylko w życiu wybranych? – Jesteście pierwszymi przyjaciółmi Ducha Świętego – wskazywał bp Ignacy na członków wspólnot Odnowy. Duch Święty dla kogo? Dlaczego Odnowa w Duchu Świętym?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jak powstawała Odnowa w Duchu Świętym?

Na początku XX wieku w Kościołach protestanckich dało się zauważyć charyzmatyczne ożywienie, które w latach 60. zaowocowało powstaniem w Kościele katolickim pierwszych grup Odnowy Charyzmatycznej. Dziś już miliony chrześcijan różnych wyznań doświadczyło „chrztu w Duchu Świętym”. Znane z czasów apostolskich ożywienie charyzmatyczne pojawiło się ponownie na początkach XX wieku w kilku miejscach na świecie (Armenia, Stany Zjednoczone, Walia, Indie) w tym samym czasie, niezależnie od siebie. Pierwsze udokumentowane świadectwo chrztu w Duchu Świętym pochodzi z metodystycznej Szkoły Biblijnej pastora Charlesa Parhama w Topeka (stan Kansas) z roku 1901. Jednak klasyczny ruch zielonoświątkowy zapoczątkował inny kaznodzieja metodystyczny, czarnoskóry pastor M. J. Seymour. Dowodził on, że istnieją dwa chrzty: z wody – (na odpuszczenie grzechów) oraz w Duchu, któremu towarzyszyć musi koniecznie dar języków (Kościół katolicki naucza w tej kwestii inaczej). Doświadczenie chrztu w Duchu Świętym było niejednokrotnie ośmieszane. Sprawiło to, że zaczęły powstawać Kościoły zielonoświątkowe, grupujące ludzi otwartych na nadzwyczajne działanie Ducha Świętego, odcinających się jednak od innych, niecharyzmatycznych Kościołów. Kościół katolicki, obserwując ożywienie charyzmatyczne w Kościołach protestanckich, nie mógł pozostać wobec niego obojętny. Podczas obrad Soboru Watykańskiego II w 1963 r. poważna dyskusja teologiczna dotyczyła charyzmatów. Owocem jej było zamieszczenie w Konstytucji dogmatycznej o Kościele „Lumen gentium” zapisu o tym, że Duch Święty prowadzi i uświęca Kościół nie tylko przez sakramenty i posługi, ale również udzielając wiernym szczególnych, szeroko rozpowszechnionych łask (charyzmatów) w celu odnowy i rozbudowy Kościoła. Szczególną rolę przy wprowadzeniu powyższego zapisu odegrał kardynał z Belgii, ks. Leon J. Suenens. Pierwszym spektakularnym doświadczeniem wylania Ducha Świętego były wydarzenia z 17-19 lutego 1967 r., w których uczestniczyli studenci i pracownicy naukowi Uniwersytetu Duquesne w Stanach Zjednoczonych. W czasie spotkań mających na celu rozważanie Pisma Świętego i wspólną modlitwę przy udziale przedstawicieli braci odłączonych pierwsi katolicy przeżyli chrzest w Duchu Świętym i modlitwę w językach. Od tego czasu Odnowa Charyzmatyczna ogarnęła bardzo szybko wszystkie kontynenty. Osoby, które otrzymały chrzest w Duchu Świętym, pozostały w większości w Kościele katolickim. Tym sposobem powstał ruch o charakterze ekumenicznym, gdyż doświadczenie wylania Ducha Świętego znane jest już milionom chrześcijan różnych wyznań. Od czasu swych początków ruch charyzmatyczny rozrósł się, okrzepł i stał się zjawiskiem zaakceptowanym przez Kościół katolicki.

Reklama

Dla kogo Odnowa?

Nie ma żadnych ograniczeń, to jest propozycja dla każdego człowieka. – Duch Święty jest dla wszystkich. Jeżeli człowiek poszukuje, odnajdzie Go – dzieli się w rozmowie ks. Krzysztof Herbut, diecezjalny duszpasterz Odnowy w Duchu Świętym. – Każdy z nas potrzebuje doświadczenia Boga żywego. Duch Święty umożliwia nam takie właśnie doświadczanie Pana Boga. Jak przekonuje św. Paweł, gdy Duch Święty wkracza w nasze życie, otrzymujemy wolność. Człowiek pragnie wolności, dąży do niej, tęskni, ale bez Ducha Świętego nie jest w stanie tego osiągnąć – podkreśla kapłan. – Oddajmy więc Duchowi Świętemu całe swoje serce, a otrzymamy prawdziwą wolność. Doświadczymy Boga żywego. To jest właśnie odnowienie. – Nie wyobrażam sobie już innego życia – dzieli się Piotr Lorek, świecki koordynator Odnowy w Duchu Świętym naszej diecezji. – Jeżeli w jakiś sposób odchodzę od tego doświadczania Boga, to ma to przełożenie na moje życie rodzinne, zawodowe i inne relacje. Po prostu nie radzę sobie. Tu funkcjonuje zasada wszystko albo nic. Albo idę przez życie z Panem Bogiem, albo nie. Ja wybieram to pierwsze. Potrzebuję Pana Boga, by żyć. Potrzebuję Boga żywego. Duch Święty daje nam to w darze – przekonuje.

Reklama

W Polsce zauważamy, że coraz częściej poszczególne diecezje sięgają po doświadczenia Odnowy, zapraszając do siebie kapłanów charyzmatyków z kraju i ze świata. Organizowane są akcje ewangelizacyjne z dużym rozmachem, często zapełniając całe stadiony. – Znamienne jest to, że te inicjatywy podejmują często ludzie niezwiązani z Odnową w Duchu Świętym – dzieli się Piotr Lorek. – To dowodzi, że Duch Święty dociera do ludzi na różne sposoby. Te same pragnienia, a różni ludzie. Czy to kwestia mody? – zastanawia się pytany. – Nie, to raczej kwestia uświadamiania sobie, że nie ma innej drogi dla Kościoła. Potrzebujemy obecności Boga, żywego Boga. Ludzie poszukują więzi z Bogiem, doświadczenie Odnowy uczy, że Duch Święty to gwarantuje. Innymi słowy, jeśli nie chcemy Kościoła, w którym narzekamy, Kościoła pustych ławek, musimy otworzyć się wszyscy na Ducha Świętego.

– Zapraszam gorąco wszystkich diecezjan w imieniu bp. Ignacego Deca na spotkania ewangelizacyjne i dziękczynne, które odbędą się 28 i 29 czerwca w Dzierżoniowie i Świdnicy – zachęca ks. Herbut. – Spotkania te są organizowane z okazji obchodów 10-lecia diecezji. W Dzierżoniowie spotka się młodzież, a w Świdnicy wszyscy chętni. Spotkania poprowadzą dwaj Brazylijczycy: o. Enrique i o. Antonello. Szczegóły na stronie diecezji.

Reklama

Czy jestem otwarty na Ducha Świętego?

Papież Franciszek zwrócił się z takimi słowami podczas jednej z katechez: „Postawmy sobie to pytanie, czy jestem otwarty na działanie Ducha Świętego, czy proszę Go, by dał mi światło, by uczynił mnie bardziej wrażliwym na sprawy Boże? Powinniśmy się o to modlić codziennie (powtarzam) codziennie: «Duchu Święty spraw, by moje serce było otwarte na Słowo Boże, na dobro, na piękno Boga, każdego dnia». A gdybym się teraz zapytał was wszystkich: ilu z was modli się codziennie do Ducha Świętego? Niewielu, co? Tak niewielu, a przecież powinniśmy wypełniać wolę Jezusa i codziennie modlić się do Ducha Świętego, aby otwierał nasze serce na Jezusa”.

Papież rozpoczął również niedawno cykl katechez o Duchu Świętym: „Wiecie, że Duch Święty stanowi to, co ożywia, siłę życiową Kościoła i każdego chrześcijanina z osobna, jest miłością Boga, który z naszego serca czyni swoje mieszkanie i wchodzi w komunię z nami. Jest On zawsze z nami. Jest w nas zawsze, w naszym sercu. Sam Duch jest «darem Bożym» w najwyższym stopniu (por. J 4,10) i sam z kolei udziela tym, którzy Go przyjmują różnych darów duchowych. Kościół wyróżnia ich siedem. Jest to liczba, która symbolicznie mówi pełnia, całość. Uczymy się o nich, przygotowując się do sakramentu bierzmowania, a przyzywamy ich w starożytnej modlitwie nazywanej «Sekwencją do Ducha Świętego». Są to dary: mądrości, rozumu, rady, męstwa, umiejętności, pobożności i bojaźni Bożej”.

Spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy również my zaliczamy się do przyjaciół Ducha Świętego. Czy jesteśmy otwarci na Jego działanie w naszym życiu? Czy się modlimy, tak jak wskazuje na to papież Franciszek. Codziennie? 29 czerwca w Świdnicy będzie można doświadczyć wspólnoty modlitwy charyzmatycznej. Nie przegapmy tego. Zacznijmy od nowa… jeszcze raz.

2014-05-14 15:40

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Złoty jubileusz Odnowy w Duchu Świętym

[ TEMATY ]

Odnowa w Duchu Świętym

KRZYSZTOF ŚWIERTOK

W tym roku mija dokładnie 50 lat od chwili, gdy dwóch wykładowców z Uniwersytetu Duquesne w Pittsburghu, wraz grupą studentów, postanowiło odbyć rekolekcje prowadzące do ożywienia wiary. Spotkali się w domu „Arka i Gołębica”. Rozważając cztery pierwsze rozdziały Dziejów Apostolskich, 18 lutego 1967 r. – był to sobotni wieczór – doświadczyli zjawiska, które wkrótce zostało uznane za początek Odnowy Charyzmatycznej w Kościele katolickim.

CZYTAJ DALEJ

Św. Wojciech, Biskup, Męczennik - Patron Polski

Niedziela podlaska 16/2002

Obok Matki Bożej Królowej Polski i św. Stanisława, św. Wojciech jest patronem Polski oraz patronem archidiecezji gnieźnieńskiej, gdańskiej i warmińskiej; diecezji elbląskiej i koszalińsko-kołobrzeskiej. Jego wizerunek widnieje również w herbach miast. W Gnieźnie, co roku, w uroczystość św. Wojciecha zbiera się cały Episkopat Polski.

Urodził się ok. 956 r. w czeskich Libicach. Ojciec jego, Sławnik, był głową możnego rodu, panującego wówczas w Niemczech. Matka św. Wojciecha, Strzyżewska, pochodziła z nie mniej znakomitej rodziny. Wojciech był przedostatnim z siedmiu synów. Ks. Piotr Skarga w Żywotach Świętych tak opisuje małego Wojciecha: "Będąc niemowlęciem gdy zachorował, żałość niemałą rodzicom uczynił, którzy pragnąc zdrowia jego, P. Bogu go poślubili, woląc raczej żywym go między sługami kościelnymi widząc, niż na śmierć jego patrzeć. Gdy zanieśli na pół umarłego do ołtarza Przeczystej Matki Bożej, prosząc, aby ona na służbę Synowi Swemu nowego a maluczkiego sługę zaleciła, a zdrowie mu do tego zjednała, wnet dzieciątko ozdrowiało". Był to zwyczaj upraszania u Pana Boga zdrowia dla dziecka, z zobowiązaniem oddania go na służbę Bożą.

Św. Wojciech kształcił się w Magdeburgu pod opieką tamtejszego arcybiskupa Adalbertusa. Ku jego czci przyjął w czasie bierzmowania imię Adalbertus i pod nim znany jest w średniowiecznej literaturze łacińskiej oraz na Zachodzie. Z Magdeburga jako dwudziestopięcioletni subdiakon wrócił do Czech, przyjął pozostałe święcenia, 3 czerwca 983 r. otrzymał pastorał, a pod koniec tego miesiąca został konsekrowany na drugiego biskupa Pragi.

Wbrew przyjętemu zwyczajowi nie objął diecezji w paradzie, ale boso. Skromne dobra biskupie dzielił na utrzymanie budynków i sprzętu kościelnego, na ubogich i więźniów, których sam odwiedzał. Szczególnie dużo uwagi poświęcił sprawie wykupu niewolników - chrześcijan. Po kilku latach, rozdał wszystko, co posiadał i udał się do Rzymu. Za radą papieża Jana XV wstąpił do klasztoru benedyktynów. Tu zaznał spokoju wewnętrznego, oddając się żarliwej modlitwie.

Przychylając się do prośby papieża, wiosną 992 r. wrócił do Pragi i zajął się sprawami kościelnymi w Czechach. Ale stosunki wewnętrzne się zaostrzyły, a zatarg z księciem Bolesławem II zmusił go do powtórnego opuszczenia kraju. Znowu wrócił do Włoch, gdzie zaczął snuć plany działalności misyjnej. Jego celem misyjnym była Polska. Tu podsunięto mu myśl o pogańskich Prusach, nękających granice Bolesława Chrobrego.

W porozumieniu z Księciem popłynął łodzią do Gdańska, stamtąd zaś morzem w kierunku ujścia Pregoły. Towarzyszem tej podróży był prezbiter Benedykt Bogusz i brat Radzim Gaudent. Od początku spotkał się z wrogością, a kiedy mimo to próbował rozpocząć pracę misyjną, został zabity przez pogańskiego kapłana. Zabito go strzałami z łuku, odcięto mu głowę i wbito na żerdź. Cudem uratowali się jego dwaj towarzysze, którzy zdali w Gnieźnie relację o męczeńskiej śmierci św. Wojciecha. Bolesław Chrobry wykupił jego ciało i pochował z należytymi honorami. Zginął w wieku 40 lat.

Św. Wojciech jest współpatronem Polski, której wedle legendy miał także dać jej pierwszy hymn Bogurodzica Dziewica. Po dziś dzień śpiewa się go uroczyście w katedrze gnieźnieńskiej. W 999 r. papież Sylwester II wpisał go w poczet świętych. Staraniem Bolesława Chrobrego, papież utworzył w Gnieźnie metropolię, której patronem został św. Wojciech. Około 1127 r. powstały słynne "drzwi gnieźnieńskie", na których zostało utrwalonych rzeźbą w spiżu 18 scen z życia św. Wojciecha. W 1928 r. na prośbę ówczesnego Prymasa Polski - Augusta Kardynała Hlonda, relikwie z Rzymu przeniesiono do skarbca katedry gnieźnieńskiej. W 1980 r. diecezja warmińska otrzymała, ufundowany przez ówczesnego biskupa warmińskiego Józefa Glempa, relikwiarz św. Wojciecha.

W diecezji drohiczyńskiej jest także kościół pod wezwaniem św. Wojciecha w Skibniewie (dekanat sterdyński), gdzie proboszczem jest obecnie ks. Franciszek Szulak. 4 kwietnia 1997 r. do tej parafii sprowadzono z Gniezna relikwie św. Wojciecha. 20 kwietnia tegoż roku odbyły się w parafii diecezjalne obchody tysiąclecia śmierci św. Wojciecha.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje" DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję