Reklama

Świat

Najważniejsza była Zambia

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kard. Adam Kozłowiecki SJ spędził na misjach w Zambii 61 lat. Przez 14 lat był biskupem i arcybiskupem Lusaki, po czym, na własną prośbę, zrezygnował z urzędu, aby umożliwić nominację miejscowego księdza. Miał ogromną wiedzę o krajach afrykańskich, znał dziewięć języków, był ceniony w Watykanie, ale najchętniej pracował jako najzwyklejszy wikary. Świadczy o tym także jego korespondencja z innym misjonarzem: ks. prał. Wacławem Kuflewskim, który pracował w Zambii w latach 1972-80, a następnie utworzył i prowadził Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie. Miałam okazję przeczytać te listy.

Droga do zakonu

Gdyby Kardynał żył, 1 kwietnia br. skończyłby 103 lata. Czasem żartował z tej primaaprilisowej daty urodzin, był zresztą znany ze skłonności do żartów na każdy temat, nawet na temat swoich pobytów w obozach Auschwitz i Dachau, które nazywał „pięcioletnimi wakacjami, które zafundował mu Adolf Hitler”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Urodził się w rodzinie, której historia wywodziła się z czasów bitwy pod Wiedniem, gdzie w wojskach Jana III Sobieskiego walczył protoplasta rodu Kozłowieckich. Dzieciństwo Adama i jego braci: Czesława i Jerzego upływało bądź w rodzinnym majątku w Hucie Komorowskiej, bądź w willi w Zakopanem pod okiem babki i irlandzkiej guwernantki. W 1921 r. bracia trafili do szkoły dla chłopców, uważanej za najlepszą w II RP, a prowadzonej przez ojców jezuitów w Chyrowie. Kilka lat później, jako czternastolatek zwierzył się ojcu, że chciałby wstąpić do jezuitów. Nie znalazł aprobaty, ojciec w środku roku szkolnego przeniósł synów do gimnazjum w Poznaniu. Adam wytrwał w zamiarach i wstąpił do jezuitów po zdaniu matury i osiągnięciu pełnoletności.

W podzięce za przetrwanie

W 1937 r. przyjął święcenia kapłańskie. Tuż po wybuchu wojny z pierwszym transportem więźniów trafił do Auschwitz. Następnie przewieziono go do Dachau, gdzie więziono ponad 1,7 tys. polskich księży. Tam przebywał do końca kwietnia 1945 r. Jak zauważył jeden ze współwięźniów: „W najcięższych chwilach zachowywał pogodę ducha, bo w wierze i modlitwie czerpał męstwo nadprzyrodzone”.

Reklama

Po wyzwoleniu obozu i krótkim pobycie w Pullach, znalazł się w Rzymie, gdzie podjął dwie kluczowe decyzje: złożył ostatnie śluby zakonne i zgłosił się na wyjazd na misje do Afryki. Bo – jak pisał do swojego ojca duchownego – uważał „że byłoby to skandalem, gdyby żaden z uwolnionych nie podjął się tej pracy, byłoby to wielką niewdzięcznością wobec Boga za łaskę przetrwania piekła obozów”. W ten sposób 14 kwietnia 1946 r. znalazł się w Rodezji Północnej, wtedy kolonii brytyjskiej, obecnej Zambii. Podjął pracę w Kasisi, gdzie kierował budową kościoła, domu sióstr służebniczek i szkół. W 1955 r. został mianowany biskupem Lusaki, cztery lata później Jan XXIII podniósł go do godności arcybiskupa. Jako metropolita odegrał dużą rolę w okresie uzyskiwania przez ten kraj pełnej suwerenności. Kiedy struktury Kościoła w niepodległej Zambii umocniły się, w 1969 r. zrezygnował ze stolicy arcybiskupiej w Lusace.

Moja Afryka, moje Chingombe

Pracował kolejno w stacjach misyjnych: Chingombe, Mumbwa, Chikuni, Lusaka, Mulungushi i pod koniec życia w Mpunde. O pierwszej placówce, którą sam wybrał, gdyż była zagrożona likwidacją, pisze: „Nawet w samej Zambii Chingombe jest uważane za «świat deskami zabity», bo tak dostęp, jak i wyjazd stąd są dosyć trudne, nawet na pocztę w Kabwe i do sklepów mamy 220 km i to okropnej drogi”. A w kolejnym liście do ks. Kuflewskiego w 1972 r. relacjonuje: „Mieliśmy w ciągu tegorocznej pory deszczowej bardzo dużo roboty. O. Smyda naharował się nieraz za trzy woły. Trzeba było zająć się transportem przez nasze okropne górzyska, stale naprawiać drogę, doglądać kukurydzy w polu, kapusty w ogrodzie. Szerzą się tutaj różne choróbska i dużo ludzi tego roku poumierało”. Z troską prosi: „Najgorsze, że pokazała się śpiączka – na razie jeden wypadek, ale proszę się bardzo modlić, by się to nie rozszerzyło, bo jedna zarażona tym mucha tse-tse może dużo ludzi tej okropnej choroby nabawić”.

Reklama

Kilka lat później proboszczem tej misji zostaje ks. Marceli Prawica, który chcąc oszczędzić ks. Kozłowieckiego, powierza mu obowiązki na miejscu. Ten jednak czasem urywa się „z łańcucha”. „We wrześniu wybrałem się na obchód najdalszych wiosek. Bogu dziękuję, że w 71. roku życia jeszcze mnie na taką wędrówkę stać, w ciągu 10 dni zrobiłem 160 km” – pisze do ks. Kuflewskiego. Ale w buszu bywa niebezpiecznie: „Raz zrobiłem wielkie głupstwo, bo odłączyłem się od moich tragarzy (łóżko polowe i pościel, kuchnia, walizka mszalna, lekarstwa i różne drobiazgi dla ludzi), poszedłem naprzód, no i zabłądziłem. Całą noc i dzień spędziłem z hienami w suchym jak pieprz buszu. Dzięki Bogu jednak, na drugi dzień odnalazłem ścieżkę. Moi tragarze i cała ludność z wiosek rozpoczęła już poszukiwania. Tragarze odmówili jedzenia, a nawet palenia, jak długo mnie, albo przynajmniej moich kości nie znajdą”.

Kukurydza, fasola i mucha tse-tse

Kiedy kard. Kozłowiecki komentuje problemy kontynentu afrykańskiego, widać świetną orientację w sytuacji międzynarodowej. Najczęściej jednak kreśli obrazy tego, co jest jego nieustanną troską: ewangelizacja wiernych, ich zdrowie i wyżywienie. „Ks. Prawica wielu ludziom zaorał pola, stara się, by tyle wyprodukowali, aby i dla starych, kalek i chorych można było na miejscu zakupić – czytamy w liście z 1983 r. – Na Misji zbierał już ryż, potem to samo pole zaorał, zasiał fasolę, posadził jarzyny i pełno nowych bananów”. W innym miejscu wyjaśnia, że ks. Prawica orze nie tylko pola misji, ale i okolicznych gospodarzy, „bo z powodu muchy tse-tse nie ma tu bydła, nie ma siły pociągowej do pługów”.

Radość, że udało się zorganizować „budowę biura parafialnego i sali na zebrania, bo mamy już Radę Parafialną, Akcję Katolicką, Stowarzyszenie św. Anny dla kobiet, «Stella» dla dziewcząt, Stowarzyszenie św. Wincentego à Paulo i kółko ministrantów” przeplata się z troską: „Ludzie cierpią głód, bo już drugi rok z rzędu mieliśmy złą porę deszczową. Ceny mąki kukurydzianej podskoczyły o 45 proc., więc biedni są w kłopocie. Kukurydza zebrana z naszych pól uratowała na jakiś czas sytuację”. Kiedy plony są obfitsze, ks. Kozłowiecki uczestniczy w „proszonych obiadach”. Klasyczne menu to „kukurydzianka z kurą, co – jak pisze – trzeba było po tutejszemu palcami jeść, do czego się jakoś nie mogę przyzwyczaić, mimo że jestem tutaj już 37 lat i jestem obywatelem zambijskim, wolę jeść nieprzyzwoicie, łyżką, widelcem i nożem, a Czarni wiedzą, że źle byłem wychowany, więc mi tego za złe nie biorą”.

Reklama

Jak Was kiedyś kardynałem zrobią

Kilka lat później, już z nowej placówki informuje: „Mam kłopot z oczami, samochodu prowadzić nie mogę. Raz tylko albo dwa w miesiącu, jak kierowca jest wolny, zawożą mnie do którejś z tych stacyj, by ludzi wyspowiadać, Mszę św. odprawić, a jak trzeba, to i ochrzcić czy wybierzmować. Poza tym obsługuję, jak mogę, miejscową Misję w Mpunde. Ma ona bardzo wiele problemów”, podkreślając, że: „wielką pociechą było nam to, że nasi «zacofani» Afrykanie stanowczo odrzucili próby zalegalizowania «małżeństw homoseksualnych» popieranych nawet przez jednego z ambasadorów”.

W listach stale usprawiedliwia się z opóźnień w korespondencji. „Wybaczcie moje milczenie, przepraszam za nie, ale się nie poprawię, bo po prostu nie potrafię”, a następnie żartuje: „Nie macie pojęcia, co mi to kardynalstwo narobiło, jak Was kiedyś nagle kardynałem zrobią, to zrozumiecie”.

Coraz częściej Kardynał ma problemy zdrowotne. W 2003 r. nadmienia: „Mój kryzys w znacznej mierze przechodzi, ale jeszcze nie czuję się pewnym siebie. Zresztą w moim – 93. roku życia wiele kawałków w człowieku jest już mocno zużytych, byłem parę razy w garażu, żeby mi wymienili, ale mi nie dali”.

Reklama

Bardziej niż sobą przejmuje się sytuacją murzyńskich dzieci: „Szkoła zbudowana przez Misję została ponad 20 lat temu objęta przez rząd, ale w tym roku nagle oddana naszym Siostrom, jako szkoła średnia dla dziewcząt. Chłopcom kazano szukać sobie miejsca gdzie indziej, większość przyjęto do szkoły w Kabwe ponad 40 km stąd, co ogromnie powiększyło koszty. Rodzin na to nie stać, zaczęły się pukania do mnie. Czy można sobie powiedzieć – mnie to nie obchodzi? Ludzie tu są biedni, dzieci bardzo biedne, bez opłaty nie są przyjmowane do szkoły ani do kliniki w razie choroby lub rany”. Pomagał nieustannie, wykorzystywał swoje międzynarodowe kontakty, czasem jednak czuł się bezradny. „Zaczęła się nasza zima bez śniegu, temperatura spada choćby tylko do minus 5, pamiętam dni, gdy było 0 st. C, ale bardzo się to odczuwa z powodu wysokości ponad 1100 m nad poziomem morza. Ja noszę dwa swetry, a dzieciaki codziennie lecą kilka kilometrów do szkoły w cienkich koszulinach i porteczkach, bez czegoś do zjedzenia, ufają tylko, że coś dostaną wieczorem, gdy wrócą ze szkoły”.

W zambijskiej ziemi na zawsze

W 2005 r. uczestniczył jeszcze w pogrzebie Jana Pawła II, którego znał od czasu Soboru Watykańskiego II. W ostatnim roku życia, w którym obchodził jubileusz 70-lecia kapłaństwa, do honorów i odznaczeń brytyjskich, francuskich, polskich i zambijskich, które już posiadał, dołączyły jeszcze dwa: doktorat honoris causa Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski. Zmarł 28 września 2007 r. w Lusace i spoczął w zambijskiej ziemi, którą tak bardzo ukochał.

W miejscu jego urodzenia – Hucie Komorowskiej w woj. podkarpackim – działa Fundacja im. Księdza Kardynała Adama Kozłowieckiego „Serce bez granic”, która poprzez liczne inicjatywy troszczy się o pamięć o tym wybitnym Polaku. Jej sukcesem jest utworzenie Muzeum Kardynała Adama Kozłowieckiego SJ, gdzie gromadzone są pamiątki związane z Misjonarzem Afryki, a także wydanie pomnikowego albumu „Serce bez granic”.

2014-05-13 13:04

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prymas przełomu, mąż stanu

Po 25 latach Prymas Polski kard. Józef Glemp żegna się z arcybiskupstwem warszawskim. Z woli Jana Pawła II przechodzi na emeryturę z 2-letnim opóźnieniem. Jako 56. Prymas Polski kierował Kościołem katolickim ćwierć wieku. Prymasem został 7 lipca 1981 r. Zatrzymajmy się na moment w obszarze dat i rocznic.
Właśnie mija 15 lat mojej współpracy z Niedzielą - czasem bliższej, innym razem luźniejszej, ale stałej. Pierwszy opublikowany na tych łamach felieton poświęciłem Księdzu Kardynałowi z okazji 10-lecia jego prymasostwa. W pierwszych tygodniach III Rzeczypospolitej przeprowadziłem z Księdzem Prymasem wywiad dla Telewizji Polskiej. Przez następne lata uzbierało się ich dość dużo. 10 lat temu powstał film biograficzny pt. Prymas przełomu, który kręciłem m.in. w Rzymie i Paryżu, no i przede wszystkim w rodzinnych stronach kard. Józefa Glempa, na ziemi kujawskiej. Wspominam o tym, gdyż przez te lata obserwowałem Księdza Prymasa często i z bliska. Uchylę więc rąbka tajemnicy.
W filmie tym narratorem jest sam jego Bohater. W tym celu nagraliśmy 30-godzinny materiał. Zazwyczaj pracowaliśmy od rana do obiadu. Niektóre kwestie powtarzaliśmy. Ksiądz Kardynał nigdy nie okazywał niecierpliwości, także wtedy, gdy cała wina za powtórki leżała po stronie realizatorów. Na tyle nam ufał, że mówił bez tej wewnętrznej cenzury, którą ma każdy, gdy występuje publicznie. Nie uciekał przed tematami drażliwymi i dla niego samego kłopotliwymi. Nie wszystkie zostały wykorzystane w filmie. Jednak ingerencje Bohatera filmu dotyczyły jedynie tych fragmentów, które mogły urazić osoby trzecie. Wówczas prosił, aby dany fragment wypowiedzi pominąć. To jedna z niedostrzegalnych na co dzień cech Prymasa: wrażliwość na drugiego człowieka. A przy tym niezwykła cierpliwość i wyrozumiałość. Cierpliwość, spokój ducha i wyrozumiałość, zwłaszcza wówczas, gdy ze strony mediów lub z ust osób publicznych padały pod jego adresem uwagi krytyczne i chybione.
Z 8-letniego pobytu podczas swych studiów w Rzymie wyniósł Ksiądz Prymas przywiązanie do kuchni włoskiej, stał się również smakoszem wina. Czymś wspaniałym jest, że nawet na najbardziej poważne i dramatyczne wydarzenia, których był uczestnikiem, potrafi patrzeć z mądrym dystansem. Z samych anegdot Prymasa Polski mogłaby powstać książka. Podczas jego pierwszej podróży w charakterze kapelana Prymasa Stefana Wyszyńskiego np. doszło do wypadku samochodowego, w którym odniósł dość poważną ranę na głowie. Grano wówczas w Warszawie przedstawienie pt. Dziś do ciebie przyjść nie mogę, na które składały się pieśni partyzanckie, głównie z II wojny światowej. Ks. Józef Glemp wybrał się na spektakl, mając obandażowaną głowę. Aktorzy grający żołnierzy wchodzili na scenę z widowni. Gdy więc Kapłan wszedł na widownię, został przyjęty jako aktor grający księdza partyzanta.
Całkiem inne - przygnębiające - były wydarzenia, w których udział brała SB. Uciekano się m.in. do nasyłania na młodego księdza, spędzającego urlop na kajakach na Mazurach, „osóbek” określonej proweniencji.
W trudnych i konfliktowych sytuacjach Prymas Glemp łagodził napięcia, nigdy nie działał pod wpływem nastroju, chwili. Przechodzi do historii jako wielki mąż stanu. Wszak kierował Kościołem w wyjątkowym ćwierćwieczu dziejów Polski: od czasów „Solidarności”, przez stan wojenny, narodziny III Rzeczypospolitej, którą wypełniały liczne spory i kryzysy - po pierwsze lata XXI stulecia, które również nie są usłane różami.
Ponieważ ten felieton ma rygory objętościowe, zaś opowieść o Księdzu Kardynale mogłaby ciągnąć się jeszcze długo, chciałbym w tym miejscu powiedzieć tylko najserdeczniejsze: Bóg zapłać, Księże Prymasie!

CZYTAJ DALEJ

Papież wyniósł ks. Nykiela do godności biskupiej

2024-05-01 12:21

[ TEMATY ]

ks. Krzysztof Nykiel

Bożena Sztajner/Niedziela

Ojciec Święty mianował księdza prałata Krzysztofa Józefa Nykiela, Regensa Penitencjarii Apostolskiej, biskupem tytularnym Velia - poinformowało Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej.

Ks. biskup-nominat Krzysztof Józef Nykiel urodził się w Osjakowie 28 lutego 1965 r. W 1984 r. wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi. W 1990 r. przyjął święcenia kapłańskie i należy do duchowieństwa archidiecezji łódzkiej. W roku 2001 uzyskał doktorat z prawa kanonicznego na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim. W latach 1995-2002 pracował w Papieskiej Radzie ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia. 1 lipca 2002 podjął pracę w Kongregacji Nauki Wiary. Od 18 grudnia 2009 był zastępcą sekretarza Międzynarodowej Komisji Badającej sprawę autentyczności objawień w Medjugorie. 26 czerwca 2012 roku papież Benedykt XVI mianował go regensem Penitencjarii Apostolskiej.

CZYTAJ DALEJ

Mikołów: Dziecko w Oknie Życia

2024-05-01 11:12

[ TEMATY ]

okno życia

Pixabay.com

W Oknie Życia znajdującym się na terenie Ośrodka dla Osób Niepełnosprawnych Miłosierdzie Boże w Mikołowie Borowej Wsi we wtorek 30 kwietnia 2024 r. znaleziono dziewczynkę. Na miejsce, wezwano pogotowie i policję. Dziewczynka została przebadana przez personel medyczny, który określił, że jest zdrowa. Niemowlę zostało zabrane przez pracowników służby zdrowia na dalszą obserwację i opiekę. To już drugie dziecko, które znalazło się w mikołowskim Oknie Życia.

Okno życia to specjalnie przygotowane miejsce, w którym matka może anonimowo zostawić swoje nowonarodzone dziecko. Zlokalizowane jest zawsze w dostępnym, a zarazem dyskretnym miejscu, otwartym przez całą dobę. Jest ostatecznością w tych wypadkach, gdzie nie doszło do zrzeczenia się praw rodzicielskich i przekazania dziecka do adopcji drogą prawną. Z jednej strony ma zapobiegać porzuceniom niemowląt, a z drugiej, być nieustannym głosem za życiem oraz alternatywą dla wyboru śmierci i aborcji.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję