Reklama

Wywiady

Poddałem się operacji

Z o. Janem Górą – twórcą Ogólnopolskich Spotkań Młodych Lednica 2000 – rozmawia Agata Mazurek

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

AGATA MAZUREK: – Tytuł najnowszej książki Jana Grzegorczyka o Ojcu – „Święty i błazen” – jest nieco szokujący. Ojciec jest współautorem tej książki, więc rozumiem, że w pewnym sensie godzi się na określanie siebie mianem błazna.

O. JAN GÓRA OP: – Powiedziałbym, że błazeństwo ma swoje skojarzenia pozytywne i szlachetne. Błazen na dworze króla mógł mówić rzeczy, o których inni bali się nawet pomyśleć. Nigdy nie ukrywałem, że aby zdobyć kogoś dla sprawy Bożej, posługiwałem się i błazeństwem, wariactwem. W życiu wolałem się narażać na śmieszność, niż być bezwonnym sucharkiem.

– Ojciec pozwalał sobie na niekonwencjonalne zachowania przy Janie Pawle II. Włożył Ojciec w czasie jednej z kolacji rękę Papieża do wiaderka z silikonem protetycznym, aby uzyskać dla potomności odlew jego dłoni...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Tak, Papież wtedy powiedział do ks. Dziwisza: „Stasiu, i po cośmy się zaczęli z tym facetem zadawać?”. Wiele rzeczy od Papieża uzyskałem swoimi wygłupami. Zresztą nie tylko od niego. Ludzie mają różne talenty i dzięki nim coś w życiu uzyskują. Ważny jest cel, a w moim przypadku te cele są zawsze Boże. Błaznuję nie dla siebie.

– Jan Grzegorczyk powiada jednak, że dla wielu Ojciec jest święty, bo tylko święci dokonują takich dzieł jak on.

– Grzegorczyk gorliwie bada we mnie proporcje i świętości, i grzeszności. Przypieka mnie solidnie. Wypala... Poddałem się tej operacji.

Reklama

– A co Ojcu dokuczało?

– Wiele spraw, o czym przekona się czytelnik „Świętego i błazna”. Wiadomo, że cierpiałem od dawna na chorobę papieską. Gdy żył Jan Paweł II, wszystko odczytywałem w jego perspektywie. I on wyznaczał mi zadania. To on faktycznie kazał mi wybudować Bramę Trzeciego Tysiąclecia na Polach Lednickich. Trudno mi się było odnaleźć po jego śmierci, że się jej poddał. Nie potrafiłem żyć po 21.37. Cenię Benedykta XVI, ale moje myśli, moje uczucia były przy Janie Pawle II. W trakcie pisania naszej książki wydarzyły się sprawy, których nie sposób było przewidzieć. Abdykacja Benedykta XVI była dla mnie szokiem, czymś, czego nie potrafiłem sobie najpierw wyobrazić, a potem przyjąć. Szczególnie, że dokonała się po najgłębszych dla mnie rekolekcjach, jakimi było odchodzenie Jana Pawła II. Wydawało się, że to jego odchodzenie, upodobniające go do Chrystusa, będzie już na zawsze wzorcem dla kolejnych papieży. Ale przecież w tym też był głęboki sens. Pontyfikat Benedykta XVI był dopełnieniem pontyfikatu jego świętego poprzednika. W tej książce odkrywam prawdę, że ocalę Jana Pawła II dla młodzieży, jeśli będę o nim opowiadał, ukazując ciągłość jego posługi w pontyfikatach i Benedykta XVI, i Franciszka. Inaczej grozi mi zamknięcie się w skansenie. Całe moje otoczenie zna moje zachowanie, nerwy, w jakie wpadałem, gdy ktoś mi zadał pytanie: „A za co my mamy kochać Jana Pawła II?”. Powód wydawał mi się oczywistością, a takie pytanie bezczelnością i prowokacją. Dzisiaj spokorniałem.

– Książka to są tajemnice radosne i bolesne Ojca życia.

– Tak, Grzegorczykowi udało się – tak mi się wydaje – pokazać pełnię mojego życia. Moje wznoszenie i opadanie. Wydobywa ze mnie odpowiedzi na wiele pytań, przed którymi uciekałem albo których bym po prostu nigdy sobie nie postawił. Pozwoliłem mu je zadawać, gdyż – znając go – wiedziałem, że nie strywializuje moich bolączek, ran. Sięgnął po temat, który – wydawało mi się – definitywnie zamknąłem, czyli wywiedzenie mojego kapłaństwa z mojego stryja, plebana z Paleśnicy. Przed trzydziestu laty wydałem książeczkę „Pióro plebana”. Napisałem w niej, że z Paleśnicy wywiozłem zaszyfrowany plan życia. Grzegorczyk wygrzebał wszystkie konsekwencje, które z tego zdania wynikają. Ja też coraz bardziej „pochylam” się jak mój stryj i bywam przedmiotem drwin...

– Mówi Ojciec o „stryjowstąpieniu”?

– Tak, to jest moje ogołocenie. Stryj pod koniec swego życia został osądzony dość okrutnie przez swego następcę i przedstawicieli kurii. Wyśmiewano jego „niedołęstwo”, oskarżano, że z plebańskiego wynosił dla rodziny. Były to oskarżenia absurdalne, ale realne, z którymi musiał się zmierzyć i które były ziemską zapłatą za jego życie. Zawsze myślałem, że moje życie będzie całkiem inne niż życie stryja, że uniknę jego losu. Odkrywam jednak, że idę właśnie jego drogą... Drogą upokorzeń.

– Sporo tych upokorzeń Ojciec doznaje we własnym zakonie. W tej wspólnocie, którą Ojciec wybrał na całe życie, która jest Ojca mistyczną drogą...

– Ojciec Romuald Kostecki, wielki teolog dominikański, zawsze nauczał, że miłość rani...

– Książka otwarcie opowiada o tym, jak to Ojciec jest raniony i, jednocześnie, jak ranił innych. Padają w niej zarzuty, że Ojciec, twórca wielkich dzieł, w drodze do ich realizacji wykańczał swoich współpracowników, którzy nie nadążali...

– Osąd zostawiam czytelnikom. Tak, ta książka nie jest łatwa także dla mnie, ale jest jednocześnie radosna, bo – taką mam nadzieję – wiodąca mnie ku świętości, a w końcu tylko o nią w życiu tak naprawdę chodzi... Więc jeśli ten mój rachunek sumienia będzie ostrzejszy, miejscami nawet niesprawiedliwy, tym ostatecznie lepiej dla mnie. Pokarmem wszystkich świętych były niesprawiedliwe osądy, którym podlegali, chcąc dokonać rzeczy, do których czuli się powołani. Świętość w moich ustach to nie pycha – to podstawowy cel naszej drogi. W książce jest opisane moje nieprawdopodobne spotkanie z Marią Okońską, twórczynią prymasowskiej „Ósemki”, która na „parę godzin przed śmiercią” wzywała mnie do zostania świętym. No ale żeby to się dokonało, muszę się przemienić. Grzegorczyk wypala wszystkie moje skazy.

– I Ojciec się temu poddał? Otworzył się przed świeckim?

– Jaki miałem wybór? Aleksander Rozenfeld powiada, że przed Grzegorczykiem nawet puszki od konserw same się otwierają. A poza tym, mówiłem, operacja była konieczna. Człowiek nie może jednak sam siebie operować. To zbyt bolesne, a przecież nieodzowne.

– Ta książka to swoisty sąd, ale przesłuchanie Ojca jest przerywane. Jan Grzegorczyk co parę stron powołuje na świadków ludzi, na których Ojciec odcisnął piętno. Zeznają „za” i „przeciw”.

– I za to jestem mu niesłychanie wdzięczny. Ocalił od zapomnienia takie fragmenty mojego życia, z których nie zdawałem sobie sprawy albo o których całkowicie zapomniałem. Grzegorczyk napisał wiele książek o świętych, w tym o św. Faustynie. Miał nieodzowne instrumenty, by przebadać mój „zaszyfrowany tajemnie plan życia”. Każdy Boży plan w ostatecznym rozrachunku ukazuje swój fundament, czyli miłosierdzie.

2014-05-06 15:06

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prof. Skibiński: Prymas Wyszyński to nie tylko wybitny mąż stanu, ale wzór świętości na dziś

[ TEMATY ]

wywiad

kard. Stefan Wyszyński

Prymas Tysiąclecia

Artur Stelmasiak

- Jesteśmy przyzwyczajeni, by myśleć o kard. Wyszyńskim jako o wybitnym mężu stanu okresu walki z komunizmem – mówi prof. Paweł Skibiński. Dodaje, że Kościół beatyfikując Prymasa Tysiąclecia podpowiada nam wzór świętości na dziś oraz że powinniśmy naśladować go w życiu duchowym i codziennym. Znawca nauczania kard. Wyszyńskiego kreśli w rozmowie z KAI jego duchową i intelektualną sylwetkę, znaczenie wielkich projektów duszpasterskich w okresie komunizmu, wartość „teologii narodu”, umiejętne wprowadzanie refom soborowych, zdolność do dialogu nawet z wrogami, i wreszcie inspirację w zakresie przygotowania pokojowego upadku komunizmu.

Maria Czerska, Marcin Przeciszewski (KAI): Dlaczego kard. Stefan Wyszyński jest nazywany Prymasem Tysiąclecia?Prof.

Prof. Paweł Skibiński: Tak wyrażał się o nim Jan Paweł II. Mówił o nim jako o człowieku, który prowadził obchody tysiąclecia chrztu Polski - największy w historii program duszpasterski w dziejach Kościoła w Polsce. Jednak z czasem nabrało to innego znaczenia. Zostało zrozumiane – i nie mam wątpliwości, że słusznie – że był to najwybitniejszy prymas w historii Polski.

CZYTAJ DALEJ

64. rocznica obrony krzyża w Nowej Hucie

2024-04-28 09:40

[ TEMATY ]

Ryszard Czarnecki

Archiwum TK Niedziela

Dokładnie teraz mija rocznica wydarzeń które przed laty poruszyły katolicką Polskę . Chodzi o obronę krzyża, którego mieszkańcy nowej, przemysłowej dzielnicy Krakowa postawili na miejscu budowy przyszłego kościoła. Zgoda na jego powstanie została wymuszona na komunistach w wyniku dwóch petycji , podpisanych w sumie przez 19 tysięcy osób.

Gdy rządy „komuny” trochę chwilowo zelżały nowy „gensek” kompartii Gomułka obiecał delegacji z Nowej Huty, że kościół powstanie. Jednak komuniści , jak zwykle nie dotrzymali słowa : cofnięto pozwolenie na budowę, a pieniądze ze składek mieszkańców Nowej Huty (a właściwie Krakowa bo dawali pieniądze również ludzie spoza nowego „industrialnego"osiedla”) zostały skonfiskowane.

CZYTAJ DALEJ

Powiedzieć Bogu „tak”

2024-04-29 09:09

[ TEMATY ]

modlitwa o powołania

Rokitno sanktuarium

Paradyż sanktuarium

piesza pielgrzymka powołaniowa

Katarzyna Krawcewicz

W pielgrzymce szło ponad 200 osób

W pielgrzymce szło ponad 200 osób

27 kwietnia z Paradyża wyruszyła kolejna piesza pielgrzymka powołaniowa do Rokitna – w tym roku pod hasłem „Powołanie – łaska i misja”. Szlakiem wędrowało ponad 200 osób.

Pielgrzymi przybyli do Paradyża w sobotni poranek z kilku punktów diecezji. Na drogę pobłogosławił ich bp Tadeusz Lityński, który przez kilka godzin towarzyszył pątnikom w wędrówce. – Chcemy dziś Panu Bogu podziękować za wszelki dar, za każde powołanie do kapłaństwa, do życia konsekrowanego. Ale także chcemy prosić. Papież Franciszek 21 stycznia po zakończeniu modlitwy Anioł Pański ogłosił Rok Modlitwy, prosząc, aby modlitwa została zintensyfikowana, zarówno ta prywatna, osobista, jak też i wspólnotowa, w świecie. Aby bardziej stanąć w obecności Boga, bardziej stanąć w obecności naszego Pana – mówił pasterz diecezji. - Myślę, że pielgrzymka jest takim czasem naszej bardzo intensywnej modlitwy. Chciałbym, żebyśmy oprócz tych wszystkich walorów poznawczych, turystycznych, które są wpisane w pielgrzymowanie, mieli również na uwadze życie modlitwy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję