Reklama

Jan Paweł II

Cukierki królowej Jadwigi

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jak widzicie, poziom wody w Wiśle znów bardzo się obniżył –powiedział Mundek Wojtyła, prowadząc swego młodszego brata Lolka i mamę Emilię wzdłuż rzeki ku wawelskiemu wzgórzu.

– Naprawdę? – zdziwiła się pani Wojtyłowa, przyglądając się królowej polskich rzek. – Jak na moje oko, wszystko z poziomem w porządku.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Przez cały miniony tydzień krakowscy strażacy dopompowywali wodę, więc może dlatego dziś wygląda to trochę lepiej, ale jeszcze we wtorek Wisła przypominała wydłużoną, wysychającą kałużę – zapewniał Mundek.

Pani Emilia zatrzymała się i spojrzała na syna pytająco.

– Co ty opowiadasz, synu? Strażacy wlewali wodę do Wisły, żeby podnieść jej poziom?!

– Tak. Wiem, że brzmi to nieprawdopodobnie, ale tak właśnie było. Smok Wawelski najadł się znowu jakiejś pikantnej jagnięciny i jak zwykle w takich sytuacjach wyżłopał po jej zjedzeniu większość wody z Wisły!

Ośmioletni Lolek wybuchnął głośnym śmiechem. Uwielbiał swojego starszego brata. Mundek, który studiował medycynę w Krakowie, był bardzo wesołym i skorym do żartów młodzieńcem. Wciąż powtarzał, że kiedy już zostanie lekarzem, będzie leczył chorych nie tylko lekami, ale także radością, bo według niego radość i śmiech były tak samo ważnymi witaminami jak te, które zawierały owoce i warzywa.

– Oczywiście pękł zaraz potem, bo kto by nie pękł po wypiciu połowy największej polskiej rzeki. No i musiałem go zszywać. Nie jestem jeszcze lekarzem i zrobiłem to wbrew przepisom, wobec tego, kochana mamusiu, musisz być przygotowana na to, że twojego syna wkrótce spotka zasłużona kara. Pewnie wsadzą mnie do więzienia za operowanie bez uprawnień.

Pani Wojtyłowa westchnęła tylko i pokręciła, z bladym uśmiechem, głową, Lolek natomiast zataczał się ze śmiechu. Było wiosenne, sobotnie przedpołudnie. Lolek miał w Krakowie ciocie, które jego mama lubiła odwiedzać co kilka tygodni. Często towarzyszył jej wtedy w podróży z Wadowic, a Mundek, jeśli tylko nie miał zajęć na uczelni, pokazywał młodszemu bratu Kraków. Na wycieczkę na wawelskie wzgórze, na którym od wieków prężyły się dumnie zamek polskich władców i dostojna królewska katedra, chłopiec czekał z wielką niecierpliwością. Najbardziej pragnął zobaczyć grobowce polskich królów, zwłaszcza Władysława Jagiełły, którego akurat w tym czasie podziwiał najgorliwiej, wskutek czytanej mu przez ojca powieści „Krzyżacy” Henryka Sienkiewicza. A król Władysław Jagiełło był w niej przedstawiony jako wielki zwycięzca.

Reklama

Gdy wchodzili na wawelskie wzgórze, Mundek opowiedział mamie i bratu, że jeden z jego uniwersyteckich profesorów jest w posiadaniu starodawnej receptury na cukierki, które dla żony króla Jagiełły – Jadwigi – wytwarzali dawni krakowscy aptekarze.

– Aptekarze? – zdziwił się Lolek, a pani Wojtyłowa zaczęła nawet podejrzewać, że Mundek znów stroi sobie żarty.

– Tak – odparł jednak poważnie jej starszy syn. – W tamtych czasach nie było fabryk cukierków ani czekolady. Czekolady zresztą w czasach Jagiełły nie znano – dopiero kiedy Kolumb odkrył Amerykę, pojawiły się w Europie pierwsze ziarna kakaowców. Wytwarzaniem cukierków zajmowali się więc aptekarze. Te, które robili dla Jadwigi, wykonywali głównie z cynamonu, imbiru, anyżu, gałki muszkatołowej, pieprzu i cukru. Co ciekawe, zdobili każdy z takich cukierków prawdziwym złotem. Drugi rodzaj cukierków przypominał podobno nasze powidła.

– Możesz zdobyć tę recepturę, synku? – zainteresowała się pani Emilia. – Może udałoby się nam zrobić takie w domu?

Mundek odparł, że doskonale ją pamięta i spisze ją mamie na kartce. A potem cała trójka zamilkła i przekroczyła próg wawelskiej katedry, której mury chronią do dziś liczne grobowce polskich władców. Najpierw pani Emilia zaprowadziła Lolka do srebrzystej trumny stojącej w centrum świątyni, w której od wieków spoczywają szczątki pierwszego polskiego świętego – biskupa Stanisława ze Szczepanowa. Następnie wszyscy ruszyli w stronę grobowca aktualnego ulubieńca Lolka – wspomnianego już Władysława Jagiełły. I wtedy Mundek powiedział coś, co Lolka bardzo zdziwiło: nie byłoby wielkiego króla Jagiełły bez jego niezwykłej żony – królowej Jadwigi.

Reklama

– Tej od cukierków? – chciał się upewnić najmłodszy Wojtyła.

– Tak – odparł Mundek, następnie chwycił brata za rękę i zaprowadził pod boczny ołtarz, w którego centrum widniał duży, czarny krzyż z czarną postacią Chrystusa. – Ten krzyż nazywany jest Krzyżem Jadwigi, bo właśnie z niego Chrystus przemówił kiedyś do młodziutkiej królowej.

Lolek zamienił się w słuch.

– Jadwiga urodziła się na Węgrzech. Była wnuczką króla Kazimierza Wielkiego i kiedy została polską królową, miała 12 lat, więc była tylko 4 lata starsza od ciebie. Miała już narzeczonego, austriackiego księcia Wilhelma, za którego bardzo chciała wyjść za mąż, a on bardzo chciał pojąć ją za żonę. Niestety, w tamtym czasie Polskę wciąż najeżdżali Krzyżacy, odbierając Polakom kolejne ich ziemie. Jadwiga potrzebowała więc męża, który zdołałby przegonić Krzyżaków na dobre. Jej austriacki narzeczony nie był do tego zdolny, ale pewien książę z Litwy, który nazywał się Jagiełło i był gotów Jadwigę poślubić, mógł temu zadaniu sprostać. Jadwiga go nie chciała, bo był od niej dużo starszy, poza tym nie był chrześcijaninem. Polscy wielmoże postanowili więc wygonić Wilhelma z Polski i zmusić Jadwigę do poślubienia Jagiełły. Kiedy Wilhelm został wygnany, młodziutka, zrozpaczona Jadwiga modliła się w tej katedrze, pod tym właśnie krzyżem, prosząc, by Pan Jezus podpowiedział jej, co robić. I wtedy usłyszała, jak Chrystus mówi do niej z krzyża: Jadwigo, ratuj Litwę!

Reklama

– Dlaczego miałaby ratować Litwę? Przecież to nie był jej kraj – słusznie zauważył Lolek.

– Na Litwie nikt nie słyszał o Panu Jezusie, nikt nie znał Ewangelii. Jagiełło obiecał, że jeśli Jadwiga zgodzi się za niego wyjść, to on, a wraz z nim wszyscy jego poddani przyjmą chrzest i zostaną chrześcijanami. Wtedy Jadwiga się zgodziła. Wyszła za Jagiełłę i była z nim bardzo szczęśliwa. Poza tym była uwielbiana przez swych poddanych z powodu swej ogromnej dobroci. Bez żalu rozdawała swoje klejnoty i wspaniałe szaty biednym, budowała szpitale, troszczyła się o sieroty, dbała o to, by król nie wdawał się w wojny, bo wiedziała, że w czasie wojny mnóstwo ludzi zginie i straci swoich najbliższych. Bardzo wiele czasu spędzała na modlitwie, podobnie jak święty królewicz Kazimierz, o którym już wcześniej Ci opowiadałem. Gdyby Jadwiga nie zgodziła się wyjść za Jagiełłę, nie wiadomo, co stałoby się z Polską, ani co stałoby się z Litwą. Podobno kiedy król Jagiełło wyruszył, by stoczyć z Krzyżakami bitwę pod Grunwaldem, wziął ze sobą portret Jadwigi. To znaczy obraz Matki Bożej, do którego pozowała Jadwiga. Tak więc Maryja z tego obrazu miała jej twarz. Królowa zmarła bardzo młodo, niemal równocześnie ze swą nowo narodzoną córeczką. Nie doczekała zwycięstwa nad Krzyżakami.

– To była naprawdę święta królowa! – stwierdził z zachwytem Lolek, a jego niebieskie oczy zalśniły z owego zachwytu niczym złoto królewskiej korony, które akurat zetknęło się ze słońcem.

– To prawda – przytaknęła synkowi pani Emilia Wojtyłowa. – I w dodatku Jadwiga jest przykładem na to, mój mały, że aby być wielkim świętym, wcale nie trzeba być kanonizowanym, tak jak choćby królewicz Kazimierz czy biskup Stanisław. Jadwiga nigdy nie została wyniesiona na ołtarze, a mimo tego, ponad pięćset lat po jej śmierci, Polacy wciąż mówią o jej ogromnej wierze, złotym sercu i wielkiej mądrości.

Reklama

– Zaraz, zaraz… – błyszczące oczy Lolka nagle straciły swój blask, a jego brwi zmarszczyły się dość groźnie. – Czy ja dobrze rozumiem? Królowa Jadwiga nie została nigdy ogłoszona świętą? Jak to możliwe?

– I tak od wieków jest traktowana jak święta, więc co to za różnica? – nie widział problemu Mundek.

Lolek tymczasem spoważniał nie na żarty.

– To niedopuszczalne! – zawołał z oburzeniem, stojąc pod legendarnym Krzyżem Jadwigi.

– Zachowuj się grzecznie, synku! – skarciła go szeptem mama. – Jesteśmy w kościele!

– I to w jakim! – dodał wesoło Mundek.

– Jak będę duży – Lolek najwyraźniej nie dosłyszał upomnienia matki, bo wyraził się jeszcze głośniej i jeszcze dobitniej – sam zadbam o to, by Jadwiga została wyniesiona na ołtarze!

– To musiałbyś chyba najpierw zostać papieżem – starszy brat uwielbiał droczyć się z młodszym.

– To zostanę, jak będzie trzeba! – rzucił Mundkowi w twarz tonem nieznoszącym sprzeciwu.

I wtedy właśnie zarówno pani Emilia, jak i jej starszy syn, choć znajdowali się w miejscu, w którym należało zachowywać się poważnie, nie zdołali się opanować i roześmiali się głośno.

– Co to za śmiechy? Jak wy się zachowujecie w katedrze królewskiej? – najmłodszy Wojtyła zagrzmiał groźniej niż burza z piorunami.

– Och, braciszku… – chichotał Mundek – założę się, że śmieją się razem z nami w tej chwili wszyscy spoczywający tu królowie, a nawet i sam biskup Stanisław! O Jadwidze nie wspominając!

Ale królowie się nie śmiali. Nie śmiali się również Jadwiga ani św. Stanisław. Oni już wiedzieli, że słowa, które wydawały się przezabawne pani Wojtyłowej i Mundkowi, spełnią się niczym proroctwo. Pięćdziesiąt lat później Lolek został bowiem papieżem, przyjął imię Jan Paweł II i wkrótce potem wyniósł Jadwigę na ołtarze.

Reklama

– No dobrze, Wasza Świątobliwość, dość tej zabawy! – Mundek poklepał brata po plecach. – Wracamy do domu, ciocia już pewnie czeka z obiadem!

– To może kupimy po drodze kilka lasek cynamonu i spróbujemy po obiedzie zrobić cukierki królowej Jadwigi, skoro znasz na nie przepis? – zasugerował Lolek.

– Sądzisz, że jeśli będziemy jeść te same cukierki co święta królowa, to staniemy się święci jak ona? – zapytał, a w jego oczach jak zwykle zamigotały figlarne ogniki.

– Ty na pewno nie! – odciął się młodszy brat z lisim uśmieszkiem. – Ale ja, kto wie?

Koniec

2014-04-22 14:51

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Być ojcem

Niedziela Ogólnopolska 42/2014, str. 16-18

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

Archiwum o. Jana Góry OP

22 października br. po raz pierwszy obchodzimy liturgiczne wspomnienie św. Jana Pawła II, papieża. W zasięgu promieniowania świętości Papieża Polaka znalazł się o. Jan Góra, dominikanin, który swoje duszpasterstwo oparł na jego osobie i nauczaniu. Ważnym aspektem świętości Jana Pawła II było ojcostwo. Jak je rozumie duchowy syn Jana Pawła II?

Być ojcem to znaczy, że zwyciężyło w tobie pragnienie bycia dla kogoś innego nad pragnieniem bycia dla siebie. To znaczy, że odkładasz swoje, aby zająć się kimś drugim. Być ojcem to znaczy umieć dawać, nie upokarzając. To mieć cierpliwość i czekać, aż syn wróci do domu i przyniesie ci swoją opowieść. Być ojcem to dostrzec syna, gdy ten jest jeszcze daleko, wybiec mu naprzeciw, rzucić mu się na szyję i ucałować go. Być ojcem to mieć inicjatywę miłości. Być ojcem to szczyt i pełnia męskiej dojrzałości.

CZYTAJ DALEJ

Prymas Polski: gdy czynisz znak krzyża, głosisz miłość Boga

2024-05-05 16:06

[ TEMATY ]

abp Wojciech Polak

flickr.com/episkopatnews

Abp Wojciech Polak

Abp Wojciech Polak

„Gdy z wiarą patrzysz na krzyż, gdy czynisz znak krzyża na sobie, gdy znakiem krzyża błogosławisz drugich, głosisz miłość Boga potężniejszą niż grzech, potężniejszą niż śmierć. Miłość, która zwycięża obojętność i nienawiść, która niesie przebaczenie i pojednanie, która przygarnia i jednoczy” - mówił w niedzielę w Pakości Prymas Polski abp Wojciech Polak.

Metropolita gnieźnieński przewodniczył uroczystościom odpustowym na Kalwarii Pakoskiej, w Archidiecezjalnym Sanktuarium Męki Pańskiej, z okazji święta znalezienia Krzyża świętego. W homilii przypomniał, że właśnie na Krzyżu, w męce, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, najpełniej objawiła się miłość Boga. „To miłość, która rodzi życie” - podkreślił, przypominając, że znakiem tej miłości każdy chrześcijanin został naznaczony w dniu swojego chrztu świętego. „I choć znaku tego nie widać na naszych czołach, to powinien być w naszym sercu”.

CZYTAJ DALEJ

Ks. Tadeo z Filipin: na pielgrzymce łagiewnickiej zobaczyłem nadzieję Kościoła

2024-05-05 14:58

[ TEMATY ]

Łagiewniki

Jezus Miłosierny

Małgorzata Pabis

Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy…

Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy…

„Na pielgrzymce do sanktuarium Bożego Miłosierdzia zobaczyłem młodych ludzi, rodziny z dziećmi, nadzieję Kościoła” - mówi ks. Tadeo Timada, filipiński duchowny ze Zgromadzenia Synów Miłości, który uczestniczył po raz pierwszy w bielsko-żywieckiej pielgrzymce do sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Przeszła ona po raz 12. z Bielska-Białej do krakowskich Łagiewnik w dniach od 30 kwietnia do 3 maja br. Wzięło w niej udział ponad 1200 osób.

W połowie lat 90. ubiegłego wieku, kiedy to papież Jan Paweł II odwiedził Filipiny, przyszły kapłan obiecał sobie, że przyjedzie do Polski. Dziś ks. Tadeo pracuje jako przełożony we wspólnocie zgromadzenia zakonnego kanosjanów w Padwie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję