Reklama

Jan Paweł II

Z życia do życia

Niedziela Ogólnopolska 13/2014, str. 8-11

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

rocznica

umieranie

Grzegorz Gałązka

Plac św. Piotra, 2 kwietnia 2005 r., godz. 21.37

Plac św. Piotra, 2 kwietnia 2005 r., godz. 21.37

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dziewięć lat temu, 2 kwietnia 2005 r., w godzinie Apelu Jasnogórskiego, o 21.37, przestało bić serce Papieża Polaka. Między sobotą, gdy odszedł do Domu Ojca, a następnym piątkiem, gdy został pochowany, świat jakby się zatrzymał. Kolejny papież – Benedykt XVI szybko rozpoczął proces beatyfikacyjny. Zaledwie sześć lat później, 1 maja 2011 r., Jan Paweł II został wyniesiony do chwały ołtarzy przez swojego następcę. Teraz trwają przygotowania do kanonizacji, której 27 kwietnia 2014 r. dokona papież Franciszek.

Odpowiedź

Floribeth Mora obudziła się i jej wzrok padł na zdjęcie Jana Pawła II, które znajdowało się na okładce dodatku do gazety. W publikacji umieszczono biografię Papieża, opis pontyfikatu, listę jego podróży. Patrzyła przez dłuższy czas na fotografię Ojca Świętego, który w charakterystycznym geście rozkładał ręce, jakby chciał wszystkich objąć. Wpatrywała się w jego oczy i nagle usłyszała głos, który mówił: „Wstań, nie lękaj się”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wydarzyło się to na Kostaryce 1 maja 2011 r., kilka godzin po tym, jak w Rzymie Benedykt XVI beatyfikował swojego poprzednika. Trzy tygodnie wcześniej, 8 kwietnia – dokładnie w 6. rocznicę pogrzebu Jana Pawła II – Floribeth obudziła się z potwornym bólem głowy. Jego przyczyną był niemożliwy do operacyjnego usunięcia tętniak mózgu.

Niewytłumaczalne po ludzku zniknięcie tętniaka było tym cudem, który otworzył drogę do kanonizacji Jana Pawła II. Niezwykle wymowne w tej historii są daty: w rocznicę jego pogrzebu choroba się ujawniła, tuż po beatyfikacji – zniknęła. Jeszcze wymowniejsze są słowa, które usłyszała uzdrowiona: „Wstań, nie lękaj się”.

Wstań

„Gdy nadeszła «Jego godzina», Jezus mówi do tych, którzy z Nim byli w ogrodzie Getsemani – do Piotra, Jakuba i Jana, najbliższych, szczególnie wybranych i umiłowanych uczniów: «Wstańcie, chodźmy!» (por. Mk 14, 42)” – pisze Papież w książce poświęconej swojej posłudze biskupiej. „Nie tylko On sam ma «pójść» ku wypełnieniu tego, co zamierzył Ojciec, ale również oni z Nim”.

Reklama

Do tego właśnie dzieła Jana Pawła II nawiązał kard. Joseph Ratzinger w homilii podczas Mszy św. pogrzebowej 8 kwietnia 2005 r.:

„«Wstańcie, chodźmy!» – to tytuł jego przedostatniej książki. «Wstańcie, chodźmy!» – tymi słowami obudził nas z wiary zmęczonej, snu uczniów, tych z wczoraj i tych współczesnych. «Wstańcie, chodźmy!» – mówi dziś także nam. Ojciec Święty był kapłanem aż do głębi, bowiem oddał życie Bogu za swoje owce, za owce całego świata, w codziennym darze służby Kościołowi, a zwłaszcza w trudnej próbie ostatnich miesięcy”.

Kardynał Ratzinger mówił wówczas o trzech odpowiedziach na wezwanie: „Pójdź za Mną!” – na wezwanie do kapłaństwa, do biskupstwa i wreszcie do papiestwa:

„W październiku 1978 r. kardynał Wojtyła słyszy na nowo głos Pana. Odnawia się dialog z Piotrem, który zabrzmiał w dzisiejszej Ewangelii: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie? Paś owce moje!». Na pytanie Pana: Karolu, czy Mnie miłujesz?, arcybiskup krakowski odpowiedział z głębi swego serca: «Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham». Miłość Chrystusa była główną siłą naszego umiłowanego Ojca Świętego. Kto go widział modlącego się, kto go słyszał głoszącego, to wie. I tak dzięki temu głębokiemu zakorzenieniu w Chrystusie mógł nieść ten ciężar, który przekracza normalne siły ludzkie: być pasterzem trzody Chrystusa i Jego Kościoła powszechnego”.

Każdy następny dzień, miesiąc i rok pontyfikatu przynosił kolejne odpowiedzi „tak”: zamach i przebaczenie Ali Agcy, pielgrzymowanie po całym świecie i wynoszenie na ołtarze tak wielu świadków wiary, po ostatnie zmagania z chorobą i słabością. Takim „wstańcie, chodźmy!” były Światowe Dni Młodzieży, walka o obronę życia ludzkiego, rozliczne starania o pokój, dążenie do jedności w Kościele, a także prośba o przebaczenie za grzechy chrześcijan.

Reklama

Nie lękaj się!

„Nie lękajcie się, drodzy bracia i siostry, przyjąć Chrystusa i Jego władzy. Dopomóżcie Papieżowi – dopomóżcie wszystkim, którzy chcą służyć człowiekowi i całej ludzkości. Nie lękajcie się – otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi, otwórzcie drzwi Jego zbawczej władzy, otwórzcie jej granice państw, systemów ekonomicznych, systemów politycznych, szerokie obszary kultury, cywilizacji i rozwoju. Nie lękajcie się – Chrystus wie, co jest we wnętrzu człowieka, tylko On jeden wie. A dzisiaj człowiek tak bardzo często nie wie, co w nim jest. Tak bardzo często jest niepewny sensu swojego życia na ziemi, miota się między zwątpieniem a rozpaczą. Pozwólcie – proszę Was, błagam Was z pokorą i ufnością – pozwólcie Chrystusowi mówić do człowieka. On jeden ma słowa życia – życia wiecznego”.

Pamiętamy ten fragment homilii Papieża z inauguracji pontyfikatu, 22 października 1978 r. Słowa „Non abbiate paura!” (Nie lękajcie się!) widniały też na Placu św. Piotra w dniu jego beatyfikacji, 1 maja 2011 r.

Warto zauważyć, że Kościół, wyznaczając datę wspomnienia błogosławionego, a wkrótce świętego Jana Pawła II zrezygnował z tak zwanej daty urodzin dla nieba (czyli daty śmierci) właśnie na rzecz 22 października.

Dlaczego mówił on wówczas o lęku? Odebraliśmy to w kontekście sytuacji światowej – panowania ateistycznego komunizmu, być może ataków terrorystycznych, groźby konfliktu nuklearnego. Ale czy Papież nie opisywał wówczas także własnego doświadczenia? Przecież wyznał publicznie: „Bałem się przyjąć ten wybór”, mówiąc o werdykcie (czy, jak to nazwał sam – „wyroku”) konklawe.

Reklama

Słowa „Nie lękajcie się” przypominają też fragment Ewangelii wg św. Łukasza o narodzeniu Jezusa. Pasterze w Betlejem słyszą od aniołów: „Nie bójcie się, oto zwiastuję wam radość wielką”. Jan Paweł II już na progu pontyfikatu myślał o tym, że staje przed nim zadanie wprowadzenia Kościoła w trzecie tysiąclecie od narodzenia Jezusa.

To się udało. Po Wielkim Jubileuszu Roku 2000 przyszły jednak inne zagrożenia, których symbolem są walące się wieże World Trade Center. I wtedy Papież zaczął powtarzać (także w Krakowie podczas ostatniej pielgrzymki do Polski): „Przestań się lękać”. Wówczas może bardziej niż na początku jego papieskiej drogi widzieliśmy, że on sam miał się czego bać – choroby, niepełnosprawności, niedołężności.

Cnota męstwa

Znamy dość dobrze fakty – przynajmniej najważniejsze – z historii pontyfikatu Jana Pawła II. Dziś, kiedy przygotowujemy się do kanonizacji naszego Rodaka, może warto zastanowić się nad tym, jakich cnót są one wyrazem. Święty to ten, który w sposób heroiczny praktykuje trzy cnoty teologalne: wiarę, nadzieję i miłość oraz cnoty moralne: roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie, męstwo. W procesie kanonizacyjnym trzeba wykazać wszystkie cnoty, choć nie wszystkie muszą występować w równym stopniu.

Wiemy, że Jan Paweł II był człowiekiem wielkiej wiary. Jak on się modlił, ileż łask i cudów doświadczyli ludzie za przyczyną jego wstawiennictwa u Boga! Wiemy, że był człowiekiem wielkiej nadziei – za czasów jego pontyfikatu rzeczy niemożliwe stawały się możliwe. Dobrze obrazują to słowa Papieża do kanclerza Niemiec Helmuta Kohla, gdy razem przekraczali Bramę Brandenburską: „Panie kanclerzu federalny, to szczęśliwa chwila w moim życiu, jesteśmy pod Bramą Brandenburską, papież i kanclerz. Muru już nie ma, Niemcy są zjednoczone, a Polska wolna”. Wiemy też, że potrafił kochać. Chyba najbardziej przejmujący tego dowód otrzymaliśmy w ostatnim tygodniu pontyfikatu, gdy – znękany chorobą – powiedział arcybiskupowi Dziwiszowi: „Może lepiej, żebym umarł, jeśli nie mogę spełniać powierzonej mi misji”. Zaraz jednak dodał: „Niech się spełni wola Twoja. Totus Tuus”.

Reklama

Gdy zastanawiamy się nad jego cnotami moralnymi, to trudno nie zwrócić uwagi na cnotę męstwa. Każde „tak” Papieża było po ludzku aktem wielkiej odwagi. Tu na nowo dochodzimy do sceny, która stała się inspiracją tytułu książki o jego posłudze biskupiej. Jeden z jej rozdziałów jest wprost zatytułowany „Mężni w wierze”. Jan Paweł II rozpoczyna go od przypomnienia postaci prymasa Stefana Wyszyńskiego i przytacza obszerny cytat z „Zapisków więziennych”:

„Brak męstwa – mówił – jest dla biskupa początkiem klęski. Czy jeszcze może być apostołem? Przecież istotne dla apostoła jest świadectwo Prawdzie! A to zawsze wymaga męstwa” (kard. Stefan Wyszyński, „Zapiski więzienne”, Paryż 1982, s. 251). I jeszcze te jego słowa: „Największym brakiem apostoła jest lęk. Bo budzi nieufność do potęgi Mistrza, ściska serce i kurczy gardło. Apostoł już nie wyznaje. Czy jest apostołem? Uczniowie, którzy opuścili Mistrza, dodali odwagi oprawcom. Każdy, kto milknie wobec nieprzyjaciół sprawy, rozzuchwala ich. Lęk apostoła jest pierwszym sprzymierzeńcem nieprzyjaciół sprawy. «Zmusić do milczenia przez lęk» – to pierwsze zadanie strategii bezbożniczej. Terror, stosowany przez wszystkie dyktatury, obliczony jest na lękliwość apostołów. Milczenie tylko wtedy ma swoją apostolską wymowę, gdy nie odwraca oblicza swego od bijącego. Tak czynił milczący Chrystus. Ale w tym znaku okazał swoje męstwo. Chrystus nie dał się sterroryzować ludziom. Gdy wyszedł na spotkanie hałastry, odważnie powiedział: «Ja jestem» (tamże, s. 94) ”.

Reklama

Od pogrzebu do zmartwychwstania

Floribeth Mora i cała jej rodzina od 8 kwietnia 2011 r. przeżyli bardzo trudne 3 tygodnie. Floribeth bała się śmierci, cierpiała jeszcze bardziej, widząc smutek na twarzach męża i dzieci. W jakiś sposób ten okres w ich życiu stał się obrazem tego, co przeżywało tak wielu ludzi w czasie między 2 a 8 kwietnia 2005 r. Pogrzeb Jana Pawła II, który odbył się w tym dniu przy wietrznej, deszczowej pogodzie, był jakąś kulminacją tego smutku i bólu rozstania. Mimo naszego przekonania o świętości Papieża („Santo subito”), mimo wiatru przewracającego karty ewangeliarza na trumnie (powiew Ducha Świętego?) u wielu uczestników pogrzebu krople deszczu mieszały się ze łzami. 6 lat później przy pięknej słonecznej pogodzie Benedykt XVI ogłosił swojego poprzednika błogosławionym. Każdy, kto był na Placu św. Piotra, pamięta to niezwykłe uczucie radości, które pojawiło się w nas, gdy odsłonięto wizerunek Jana Pawła II na lodżii Bazyliki św. Piotra. Jeśli mielibyśmy iść dalej według klucza z książki „Wstańcie, chodźmy!", to należałoby powiedzieć, że po Getsemani, Kalwarii i złożeniu w grobie znaleźliśmy się z powrotem w Wieczerniku owego pierwszego dnia tygodnia, gdy „zatrwożeni i wylękli” apostołowie usłyszeli: „Pokój wam”.

W tym samym czasie wiele tysięcy kilometrów na zachód, pod osłoną nocy (Kostarykę i Watykan dzieli pięć godzin różnicy czasu), dokonywał się cud, który otwierał na nowo życie przed żoną i matką rodziny.

Teraz ma ona być obecna podczas uroczystości kanonizacyjnej. Usłyszy, że „sługa dobry i wierny”, jakim był Jan Paweł II, może od tego dnia cieszyć się mianem świętego, a zatem człowieka, który swoje życie z Bożą pomocą uczynił podobnym do życia Mistrza, stając się dla innych orędownikiem (jakże skutecznym!) i… wzorem.

Nasze lęki powszednie

Kiedyś, chyba w Roku Jubileuszowym 2000, w Gdyni na plaży odbył się koncert „Arki Noego”. Robert Friedrich chciał wprowadzić piosenkę o świętości i zapytał: Kto chce iść do nieba? Wszyscy podnieśli ręce. Potem padło drugie pytanie: Kto chce iść do nieba dziś? I tu jakoś reakcja nie była równie spontaniczna.

Reklama

Na tym polega też problem ze szczęściem. Chcemy go, ale droga dojścia do niego wywołuje obawę.

Dla jednego jest to lęk przed zawarciem trwałego związku małżeńskiego, dla innego – lęk przed dzieckiem. Jeszcze ktoś może bać się odpowiedzi na głos powołania do stanu duchownego. W ogóle dziś wieloma ludźmi kieruje strach przed jakimkolwiek trwałym zobowiązaniem. Mamy nasze lęki małe i duże. Rodzice i wychowawcy obawiają się stawiać wymagania dzieciom (i sobie!), boimy się zrobić rzetelny rachunek sumienia, jest lęk przed spowiedzią, nawet lęk przed tym, że zabawa bez alkoholu wyjdzie źle. Jeśli to lęk staje się głównym kryterium naszych wyborów (brak decyzji też jest decyzją), to stajemy się coraz bardziej jego niewolnikami, stwarzamy w sobie ciemne przestrzenie, do których nie chcemy dopuścić światła. W rezultacie szukamy „świateł zastępczych”, zastępczych „radości”, zastępczego „szczęścia”: w supermarkecie, przed ekranem telewizora, komputera, w powierzchownych relacjach.

22 października, ponad trzy dekady po tamtym „Nie lękajcie się”, po raz pierwszy będziemy obchodzić wspomnienie świętego Jana Pawła II. Świętego – a zatem orędownika i wzoru do naśladowania. Jako orędownik dowiódł on wielokrotnie – za życia i po śmierci – swojej skuteczności. A jako wzór? Pamiętam, jak w czasie Światowych Dni Młodzieży w Toronto pewien Polak osiadły w Kanadzie, patrząc na zmaganie się Ojca Świętego z cierpieniem, powiedział krótko: „Ja już nigdy nie będę się na nic skarżył”. Papież mówił wtedy do nas swoimi słowami i swoją postawą. Dziś mówi także.

Reklama

Przymierze

Nazajutrz po beatyfikacji Jana Pawła II pogoda w Rzymie była ładna i nic nie zapowiadało deszczu. Po południu weszliśmy do Bazyliki św. Piotra. Do zamknięcia pozostała godzina. I właśnie wtedy na zewnątrz lunęło. Świeży wiosenny deszcz padał, gdy pielgrzymi modlili się przy relikwiach błogosławionego, gdy zapisywali karteczki z intencjami i wrzucali je do przygotowanych koszyków. Zabrzmiał dzwonek, porządkowi ustawili się w poprzek kościoła i zaczęli iść w kierunku wyjścia, uprzejmie, acz zdecydowanie wypraszając ludzi. Gdy znaleźliśmy się na progu Bazyliki, deszcz przestał padać, wyjrzało słońce i – pojawiła się przepiękna tęcza. Ktoś powiedział: „Jan Paweł II zawarł z nami przymierze”.

Sięgnijmy raz jeszcze do „Wstańcie, chodźmy!":

„Próby zapewne nas spotkają. Nie jest to niczym niezwykłym. To należy do życia wiary. Czasem próby są łagodne, czasem bardzo trudne, a nawet dramatyczne. W próbie możemy się czuć osamotnieni, ale łaska Boża, łaska zwycięskiej wiary, nigdy nas nie opuszcza. Dlatego każdą próbę, choćby najstraszniejszą, możemy przejść zwycięsko.

Kiedy mówiłem o tym do polskiej młodzieży w roku 1987 na gdańskim Westerplatte, odwołałem się do tego miejsca jako symbolu wierności w dramatycznej próbie. Tam w roku 1939 grupa młodych polskich żołnierzy, walcząc z niemieckim najeźdźcą o decydującej przewadze sił i uzbrojenia, złożyła zwycięskie świadectwo męstwa, wytrwania i wierności. Odwołałem się do tego wydarzenia, zapraszając zwłaszcza młodych do refleksji nad odniesieniem pomiędzy więcej być a więcej mieć, i ostrzegałem ich: «Nigdy samo więcej mieć nie może zwyciężyć. Bo wtedy człowiek może przegrać rzecz najcenniejszą: swoje człowieczeństwo, swoje sumienie, swoją godność». W tej perspektywie zachęcałem ich: «Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali». I tłumaczyłem: «Każdy z was znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte. Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie – jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba ’utrzymać’ i ’obronić’, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić – dla siebie i dla innych» (12 czerwca 1987 r.).

Ludzie zawsze potrzebowali wzorców do naśladowania. Potrzebują ich także teraz, w naszych czasach, naznaczonych zmiennymi i przeciwstawnymi ideami”.

Szczegółowy opis uzdrowienia Floribeth Mory, jak również historie innych łask za przyczyną Jana Pawła II znajdują się w najnowszym wydaniu książki „Cuda Jana Pawła II” (Prószyński i S-ka, 2014).

2014-03-25 12:48

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Powolna śmierć

Badania przeprowadzone w ramach Europejskiego Programu Badań Ankietowych w Szkołach na temat Alkoholu i Narkomanii (ESPAD) w 2011 r. mówią o niepokojącym wzroście narkomanii wśród 15-17-latków. Młodzież coraz chętniej sięga po skręty z konopi indyjskich. Co piąty nastolatek pali marihuanę - a to o 10 proc. więcej niż rok temu - i aż 66 proc. uważa, że marihuana nie jest szkodliwa

Najniższy poziom narkomanii zanotowano w latach 2003-2007, gdy stosowano restrykcyjność polityki wychowawczej. I chociaż wielu ekspertów uważa, że zbyt rygorystyczne zakazy przynoszą odwrotny skutek, to liczby mówią zupełnie coś innego. Obecnie 26,7 proc. młodzieży z I klasy gimnazjum przyznaje się do incydentów z narkotykami. Obniża się wiek osób sięgających po środki odurzające. 10 proc. to młodzież między 12. a 16. rokiem życia. Zdarzają się 9-latkowie, którzy się systematycznie odurzają.
Młodzież gimnazjalna i licealna jest najbardziej narażona na uzależnienia. Rozchwianie emocjonalne, nadwrażliwość, brak wiedzy o zagrożeniach, bezmyślne powielanie opinii o nieszkodliwości marihuany - wszystko to sprzyja, aby w krótkim czasie popaść w nałóg. I właśnie dla takich osób happeningowe wygłupy Janusza Palikota są szczególnie niebezpieczne, tym bardziej że chce on przeforsować ustawę o legalności marihuany, a jako gorący orędownik swobodnego dostępu do niej staje się nowym idolem wielu nastolatków. Ciekawe, czy swoim dzieciom pozwoliłby na palenie skrętów i czy robiłby eksperymenty na ich zdrowiu psychicznym i fizycznym. Wielu ludzi uważa bowiem, że wypalenie od czasu do czasu skręta czy skorzystanie z tzw. miękkich narkotyków nie przyniesie nikomu żadnych strat. Nic bardziej mylnego. Eksperci są zgodni, że nigdy nie wiadomo, kto jest podatny na uzależnienia, a kto pomimo incydentalnego zażywania narkotyków nie popadnie w narkomanię.
Czas już także skończyć z podziałem na narkotyki miękkie i twarde. Prof. dr hab. Mariusz Jędrzejko z Mazowieckiego Centrum Profilaktyki Uzależnień twierdzi, że nie istnieją narkotyki bezpieczne. - Nie ma narkotyków miękkich, miękcy są tylko ludzie - mówi i dodaje, że wszystkie substancje psychoaktywne zabijają, jedne szybciej, drugie wolniej.
Młody człowiek bezgranicznie hołdujący źle pojętej wolności nawet nie zauważy, gdy stanie się niewolnikiem coraz silniejszych narkotyków. Trafnie ujął to bp Zbigniew Kiernikowski, twierdząc: „Nadużywając wolności, człowiek prędzej czy później odkrywa, że jest nagi, i musi się ukrywać, uciekać od siebie. (...) Z czasem grzech staje się drugą naturą człowieka. Człowiek wtedy czuje się zniewolony i sam nie potrafi z tego wyjść”.
Jak dramatyczne chwile trzeba przeżyć, aby uwolnić się od nałogu, wie tylko ten, kto sam doświadczył takich przeżyć. Ile determinacji trzeba mieć w sobie, aby podjąć dramatyczną walkę o swoje dziecko! Warto posłuchać, co ma na ten temat do powiedzenia ojciec, który wygrał walkę z nałogiem 17-letniego syna.

CZYTAJ DALEJ

Kościół czci patronkę Europy - św. Katarzynę ze Sieny

[ TEMATY ]

św. Katarzyna

pl.wikipedia.org

Kościół katolicki wspomina dziś św. Katarzynę ze Sieny (1347-80), mistyczkę i stygmatyczkę, doktora Kościoła i patronkę Europy. Choć była niepiśmienna, utrzymywała kontakty z najwybitniejszymi ludźmi swojej epoki. Przyczyniła się znacząco do odnowy moralnej XIV-wiecznej Europy i odbudowania autorytetu Kościoła.

Katarzyna Benincasa urodziła się w 1347 r. w Sienie jako najmłodsze, 24. dziecko w pobożnej, średnio zamożnej rodzinie farbiarza. Była ulubienicą rodziny, a równocześnie od najmłodszych lat prowadziła bardzo świątobliwe życie, pełne umartwień i wyrzeczeń. Gdy miała 12 lat doszło do ostrego konfliktu między Katarzyną a jej matką. Matka chciała ją dobrze wydać za mąż, podczas gdy Katarzyna marzyła o życiu zakonnym. Obcięła nawet włosy i próbowała założyć pustelnię we własnym domu. W efekcie popadła w niełaskę rodziny i odtąd była traktowana jak służąca. Do zakonu nie udało jej się wstąpić, ale mając 16 lat została tercjarką dominikańską przyjmując regułę tzw. Zakonu Pokutniczego. Wkrótce zasłynęła tam ze szczególnych umartwień, a zarazem radosnego usługiwania najuboższym i chorym. Wcześnie też zaczęła doznawać objawień i ekstaz, co zresztą, co zresztą sprawiło, że otoczenie patrzyło na nią podejrzliwie.
W 1367 r. w czasie nocnej modlitwy doznała mistycznych zaślubin z Chrystusem, a na jej palcu w niewyjaśniony sposób pojawiła się obrączka. Od tego czasu święta stała się wysłanniczką Chrystusa, w którego imieniu przemawiała i korespondowała z najwybitniejszymi osobistościami ówczesnej Europy, łącznie z najwyższymi przedstawicielami Kościoła - papieżami i biskupami.
W samej Sienie skupiła wokół siebie elitę miasta, dla wielu osób stała się mistrzynią życia duchowego. Spowodowało to jednak szereg podejrzeń i oskarżeń, oskarżono ją nawet o czary i konszachty z diabłem. Na podstawie tych oskarżeń w 1374 r. wytoczono jej proces. Po starannym zbadaniu sprawy sąd inkwizycyjny uwolnił Katarzynę od wszelkich podejrzeń.
Św. Katarzyna odznaczała się szczególnym nabożeństwem do Bożej Opatrzności i do Męki Chrystusa. 1 kwietnia 1375 r. otrzymała stygmaty - na jej ciele pojawiły się rany w tych miejscach, gdzie miał je ukrzyżowany Jezus.
Jednym z najboleśniejszych doświadczeń dla Katarzyny była awiniońska niewola papieży, dlatego też usilnie zabiegała o ich ostateczny powrót do Rzymu. W tej sprawie osobiście udała się do Awinionu. W znacznym stopniu to właśnie dzięki jej staraniom Następca św. Piotra powrócił do Stolicy Apostolskiej.
Kanonizacji wielkiej mistyczki dokonał w 1461 r. Pius II. Od 1866 r. jest drugą, obok św. Franciszka z Asyżu, patronką Włoch, a 4 października 1970 r. Paweł VI ogłosił ją, jako drugą kobietę (po św. Teresie z Avili) doktorem Kościoła. W dniu rozpoczęcia Synodu Biskupów Europy 1 października 1999 r. Jan Paweł II ogłosił ją wraz ze św. Brygidą Szwedzką i św. Edytą Stein współpatronkami Europy. Do tego czasu patronami byli tylko święci mężczyźni: św. Benedykt oraz święci Cyryl i Metody.
Papież Benedykt XVI 24 listopada 2010 r. poświęcił jej specjalną katechezę w ramach cyklu o wielkich kobietach w Kościele średniowiecznym. Podkreślił w niej m.in. iż św. Katarzyna ze Sieny, „w miarę jak rozpowszechniała się sława jej świętości, stała się główną postacią intensywnej działalności poradnictwa duchowego w odniesieniu do każdej kategorii osób: arystokracji i polityków, artystów i prostych ludzi, osób konsekrowanych, duchownych, łącznie z papieżem Grzegorzem IX, który w owym czasie rezydował w Awinionie i którego Katarzyna namawiała energicznie i skutecznie by powrócił do Rzymu”. „Dużo podróżowała – mówił papież - aby zachęcać do wewnętrznej reformy Kościoła i by krzewić pokój między państwami”, dlatego Jan Paweł II ogłosił ją współpatronką Europy.

CZYTAJ DALEJ

Boże dzieło na dwóch kołach

2024-04-29 23:47

Mateusz Góra

    W niedzielę 28 kwietnia przy Ołtarzu Papieskim w Starym Sączu motocykliści z rejonu nowosądeckiego i nie tylko rozpoczęli sezon.

Pasjonaci podróży jednośladami rozpoczęli sezon na wyprawy. Motocykliści wyruszyli w trasę z Zawady do Starego Sącza, gdzie na Ołtarzu Papieskim została odprawiona Msza św. w ich intencji. Po niej poświęcono pojazdy uczestników.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję