Reklama

Wywiady

Intensywny rok dyrektora Watykańskiego Biura Prasowego

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

O. FEDERICO LOMBARDI SJ: – Media nie zawsze są w stanie ocenić obiektywnie niektóre sytuacje, tym bardziej że wokół Kościoła wytworzył się klimat, w którym dostrzegane są jedynie aspekty negatywne, a nie pozytywne. Część pontyfikatu Benedykta XVI naznaczona była wielkimi problemami, począwszy od sprawy nadużyć seksualnych, która rzuciła cień na cały Kościół. Później były kwestie wewnętrzne, które doprowadziły do ujawnienia tajnych dokumentów, co w sposób przesadny pogorszyło obraz Watykanu. Nie chcę negować błędów, ale uogólniając, rzucono podejrzenia także na instytucje i ludzi, którzy wiernie służyli Papieżowi i Kościołowi. Poza tym sam dramatyczny fakt zdrady stworzył ciężką atmosferę.

– Nie chcę komentować zachowania Paolo Gabriele. On sam w czasie procesu przedstawił swoją wersję wydarzeń, mówiąc, że chciał przyczynić się do „oczyszczenia” sytuacji, a jego posunięcie miało być bodźcem pozytywnym. Później zdał sobie jednak sprawę, że popełnił błąd, gdyż nadużył zaufania, które pokładał w nim Papież.

– Fakt, że Paolo Gabriele przekazuje setki dokumentów dziennikarzowi, nie ma nic wspólnego z naszymi zdolnościami komunikowania. To były obiektywne problemy i fakty, których żaden rodzaj komunikowania nie mógł uczynić mniej poważnymi. Oczywiście, zawsze można ulepszyć naszą pracę. Podam dla przykładu, że w Sekretariacie Stanu pojawiła się nowa figura doradcy ds. mediów – pełni ją amerykański dziennikarz Greg Burke. Jest rzeczą bardzo ważną, aby była łączność między instytucjami zarządzania, gdzie podejmowane są decyzje i przygotowywane dokumenty, a Biurem Prasowym i innymi watykańskimi instytucjami medialnymi. Dzięki temu już na etapie opracowywania dokumentów myśli się o ich przekazywaniu mediom. Unika się w ten sposób takich sytuacji, jak ta, która miała miejsce, gdy podjęto decyzję o zniesieniu ekskomuniki z biskupów lefebrystów, o której nie uprzedzono wcześniej Biura Prasowego. Teraz dzięki Burke’owi lepiej wiem, co się dzieje w Sekretariacie Stanu, a poza tym mam człowieka, który bardzo dobrze zna media amerykańskie (Greg Burke przez lata pracował jako rzymski korespondent amerykańskiego tygodnika „Time”, a następnie telewizji „Fox News” – przyp. W. R.).

– Na 11 lutego 2013 r. – w rocznicę Paktów Laterańskich, na mocy których powstało Państwo Watykańskie – Benedykt XVI zwołał Konsystorz Kardynałów. Wszyscy spodziewali się ogłoszenia daty kanonizacji Jana XXIII i Jana Pawła II; nikt nie przewidział, że to zebranie kardynałów przejdzie do historii z innego powodu: rezygnacji Papieża z urzędu. Jak przeżyłeś ten historyczny konsystorz?

– Często powtarzam, budząc zdziwienie moich rozmówców, że dla mnie to wydarzenie nie było aż tak bardzo zaskakujące i niespodziewane. Nie dlatego, że dowiedziałem się o tym wcześniej – kto obserwował Benedykta XVI, zdawał sobie sprawę, że Papież oceniał swoje siły i mógł dojść do wniosku, iż należy podjąć decyzję o rezygnacji. Sam o tym mówił już kilka lat wcześniej w książce-wywiadzie z Peterem Seewaldem „Światłość świata” (Benedykt XVI stwierdził wówczas, że w pewnych sytuacjach papież nie tylko może, ale powinien zrezygnować). Dlatego kontynuując swą pracę, Papież zastanawiał się, czy ma zrezygnować z urzędu – oceniał, czy ma dostatecznie dużo sił, aby rządzić dobrze Kościołem. Przeżyłem zatem ten moment z trzeźwością myślenia, starając się dobrze wytłumaczyć dziennikarzom motywy rezygnacji, które – według mnie – znajdują się w przemówieniu wygłoszonym przez Papieża na konsystorzu.

– Od 11 lutego 2013 r., począwszy od godz. 12.30, tzn. od pierwszej konferencji prasowej po rezygnacji Benedykta XVI, codziennie byłeś oblegany przez tłumy dziennikarzy z całego świata (przybyło ich ok. 6 tys.), którzy zasypywali Cię pytaniami. Jak radziłeś sobie w tej nowej, całkowicie wyjątkowej sytuacji?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Jak wspomniałem, najpierw należało wyjaśnić motywy rezygnacji, a następnie podać program działalności Papieża do 28 lutego 2013 r., tzn. do końca pontyfikatu. Gdy skończył się pontyfikat, zaczął się okres wakansu papieskiego, tzw. sede vacante, co również trzeba było wyjaśnić dziennikarzom. Później rozpoczęły się zebrania kardynałów, tzw. kongregacje, a następnie samo konklawe. Starałem się w sposób uporządkowany pokierować wszystkim, aby ludzie lepiej zrozumieli każdy etap następujących po sobie wydarzeń.

– Kto był Twoim „punktem odniesienia” w Kurii w tym czasie przemian?

– Wielkim zadaniem dla mnie było ciągłe wyszukiwanie źródeł informacji, abym mógł odpowiadać na pytania dziennikarzy. Oczywiście, do 28 lutego był sekretarz stanu kard. Bertone, który następnie pełnił funkcję kamerlinga, dziekan Kolegium Kardynalskiego, substytut, sekretarz gubernatoratu, żandarmeria, prefektura Domu Papieskiego, Rada ds. Tekstów Prawnych, historycy. Wpadłem też na pomysł, aby zaprosić do współpracy dwóch księży – jednego władającego językiem angielskim, drugiego – hiszpańskim. Dzięki temu mogliśmy udzielać wywiadów również w tych dwóch ważnych językach.

Reklama

– Jak oceniasz pracę dziennikarzy, którzy przed konklawe wzięli na cel niektórych kardynałów uważanych za „papabili”, tzn. za faworytów?

– Gdy jestem w Biurze Prasowym, mam przed sobą osoby o całej gamie postaw – od dziennikarzy naprawdę poważnych, obiektywnych, dociekających prawdy – po ludzi pełnych uprzedzeń, źle nastawionych do Kościoła, którzy posługują się informacją, aby dyskredytować Kościół. Ja z mojej strony staram się być obiektywny i robię swoje, tzn. próbuję pomagać dziennikarzom dobrze wykonywać ich pracę. A później każdy musi wziąć na siebie odpowiedzialność za to, co pisze.

– Jaka była Twoja reakcja na wybór papieża jezuity, jedynego jezuity, który uczestniczył w konklawe? Czy znałeś kard. Bergoglio i czy spodziewałeś się jego wyboru?

– Nie znałem go. Spotkałem go tylko jeden raz w czasie kongregacji generalnej jezuitów, podczas której wybrano na generała o. Kolvenbacha – on był przedstawicielem Argentyny, ja – Włoch. Później został biskupem i przestał uczestniczyć aktywnie w życiu zgromadzenia.

– Wybór Franciszka radykalnie zmienił nastawienie mediów do papiestwa. Z czego wypływa zdolność i skuteczność komunikowania się Papieża z ludźmi, co tak bardzo podbija również media?

– Na pewno mamy do czynienia ze zmianą języka – nie chodzi jedynie o język słów, ale przede wszystkim o język gestów i sposobu zachowywania się, którym Papież trafia do serc ludzi, obalając dystans i bariery. To są jednak znaki zewnętrzne, gdyż „sercem” tego nowego języka jest głoszenie miłości Boga do wszystkich, przebaczenia i miłosierdzia dla wszystkich. Podczas gdy wcześniej w mediach dominowały uprzedzenia w stosunku do Kościoła, ukazywanego jako taki, który nie rozumie życia, nie jest blisko ludzi, mówi „nie”, Franciszkowi udaje się zmienić postrzeganie orędzia Boga i Kościoła.

– Jakiego rodzaju „problemy” stwarza Dyrektorowi Biura Prasowego Papież, który wypowiada się spontanicznie, czasami odkłada wcześniej napisane teksty, udziela wywiadów, komu mu się podoba, rozmawia przez telefon z wieloma ludźmi?

– Stwarza mi problemy podobne do tych, z którymi borykają się żandarmi, gdy Franciszek chce mieć bezpośredni kontakt z ludźmi czy odmawia używania opancerzonego samochodu. Ale my jesteśmy na usługach Papieża, uczymy się jego stylu, jego sposobu komunikowania. Gdy przemawia, udziela wywiadów, komunikuje się bezpośrednio, ja nie mam żadnych zastrzeżeń; interweniuję tylko wtedy, gdy pojawiają się jakieś problemy do wyjaśnienia.

– Jakie rady dałbyś uczciwym dziennikarzom, którzy zajmują się argumentami kościelnymi, Papieżem, Kurią Rzymską?

– Dziennikarze często nie potrafią zrozumieć sensu misji Kościoła i Papieża. Dlatego postrzegają wydarzenia w perspektywie, która jest obca Kościołowi, np. w kluczu politycznym czy ekonomicznym. Z tego powodu widzą w Kościele jedynie walkę o władzę, interesy ekonomiczne itp. Dlatego nawet jeżeli ktoś jest niewierzący, powinien starać się zrozumieć prawdziwe motywy i intencje, które kryją się za działalnością i poczynaniami Kościoła. Dla przykładu – można postrzegać walkę ze zjawiskiem nadużyć seksualnych jako sposób obrony przed atakami i płaceniem odszkodowań, natomiast w rzeczywistości jest to proces poszukiwania wewnętrznej odnowy i oczyszczenia, aby być wiernymi Ewangelii.

– Dziennikarze, którzy postrzegają Kościół jedynie jako instytucję, często zajmują się sprawą reformy Kurii. Często pytają o nią również Ciebie…

– Papieżowi udaje się dotrzeć do świata z przesłaniem, iż Kościół istnieje, aby mówić ludziom, że Bóg ich kocha. Dlatego reforma Kurii i innych instytucji kościelnych ma drugorzędne znaczenie – ma sens tylko wtedy, gdy służy do lepszego przekazywania orędzia ewangelicznego, nie tylko w centrum, w Watykanie, ale w diecezjach i na peryferiach. Centralne struktury w Kościele istnieją nie po to, aby rządzić, lecz by służyć i udzielać pomocy – to jest prawdziwym celem reformy.

PS

Już po przeprowadzeniu naszego wywiadu, 19 grudnia 2013 r., w Watykanie podano do wiadomości, że Papieska Komisja zajmująca się analizą struktury ekonomiczno-administracyjnej Stolicy Apostolskiej powierzyła międzynarodowej korporacji konsultingowej McKinsey & Company doradztwo w sprawie mediów Stolicy Apostolskiej. Chodzi o przeanalizowanie możliwości reorganizacji i usprawnienia pracy już istniejących instytucji, oraz uczynienia ich bardziej funkcjonalnymi i wydajnymi. Oczywiście, decyzje organizacyjne będzie podejmował sam Papież, a działalność Komisji ma charakter czysto doradczy. (W. R.)

2013-12-30 14:28

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wzrastają w wartościach

Niedziela małopolska 42/2016, str. 5

[ TEMATY ]

wywiad

Międzynarodowy Dzień Niewidomych

Archiwum szkoły

Wycieczki to nie rzadkość w życiu szkolnej społeczności. Na zdjęciu pierwsza z prawej – s. Irmina Landowska

Wycieczki to nie rzadkość w życiu szkolnej społeczności. Na zdjęciu
pierwsza z prawej – s. Irmina Landowska

15 października obchodzimy Międzynarodowy Dzień Niewidomych. O lokalnych działaniach na rzecz tej grupy osób rozmawiamy z s. Irminą Landowską, dyrektorką Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących im św. Tereski w Rabce-Zdroju

MARTA JACUKIEWICZ: – Jakie były początki Szkoły dla Dzieci Niewidomych w Rabce-Zdroju?

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Powiedzieć Bogu „tak”

2024-04-29 09:09

[ TEMATY ]

modlitwa o powołania

Rokitno sanktuarium

Paradyż sanktuarium

piesza pielgrzymka powołaniowa

Katarzyna Krawcewicz

W pielgrzymce szło ponad 200 osób

W pielgrzymce szło ponad 200 osób

27 kwietnia z Paradyża wyruszyła kolejna piesza pielgrzymka powołaniowa do Rokitna – w tym roku pod hasłem „Powołanie – łaska i misja”. Szlakiem wędrowało ponad 200 osób.

Pielgrzymi przybyli do Paradyża w sobotni poranek z kilku punktów diecezji. Na drogę pobłogosławił ich bp Tadeusz Lityński, który przez kilka godzin towarzyszył pątnikom w wędrówce. – Chcemy dziś Panu Bogu podziękować za wszelki dar, za każde powołanie do kapłaństwa, do życia konsekrowanego. Ale także chcemy prosić. Papież Franciszek 21 stycznia po zakończeniu modlitwy Anioł Pański ogłosił Rok Modlitwy, prosząc, aby modlitwa została zintensyfikowana, zarówno ta prywatna, osobista, jak też i wspólnotowa, w świecie. Aby bardziej stanąć w obecności Boga, bardziej stanąć w obecności naszego Pana – mówił pasterz diecezji. - Myślę, że pielgrzymka jest takim czasem naszej bardzo intensywnej modlitwy. Chciałbym, żebyśmy oprócz tych wszystkich walorów poznawczych, turystycznych, które są wpisane w pielgrzymowanie, mieli również na uwadze życie modlitwy.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję