Reklama

Przetańczone 35-lecie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Osoby, które przetańczyły tutaj 8, 10 i więcej lat, mówią, że Zespół to największa przygoda życia. Mówią też, że zamiłowanie do folkloru to nieuleczalny bakcyl – wszczepiony w dzieciństwie, pozostaje na zawsze. Nawet gdy przestaje się tańczyć, jego obecność zdradzi jakiś ludowy detal stroju albo element wyposażenia mieszkania.

Jubileuszowy koncert

W sobotni wieczór 23 listopada 2013 r. scena Filharmonii Częstochowskiej należała niepodzielnie do Zespołu Pieśni i Tańca „Częstochowa”, który świętował swoje 35-lecie. Bilety były nieosiągalne już kilka tygodni wcześniej. Przygotowanie programu trwało wiele miesięcy, w koncercie wystąpiło blisko 100 tancerzy, bowiem do podstawowego składu dołączyła grupa „50+”, złożona z osób, które 35 lat temu tutaj uczyły się tanecznych kroków.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Od Kaszub po Beskidy

– Kiedy w 1978 r. ogłoszono pierwszy nabór do Zespołu, zgłosiło się prawie 200 kandydatów – mówi Danuta Morawska, od 26 lat kierownik „Częstochowy”. – Z tej grupy wyłoniono 150 osób, z którymi rozpoczęto próby. Rok później zaprezentowano pierwszy program – suitę tańców i przyśpiewek regionu częstochowskiego.

Kilka zakrętów historii, kiedy istnienie „Częstochowy” było poważnie zagrożone, zostało szczęśliwie pokonanych. W latach 90. XX wieku Zespół, którego pierwszym patronem były częstochowskie zakłady włókiennicze, a potem Wojewódzki Dom Kultury, trafił pod skrzydła Ośrodka Promocji Kultury „Gaude Mater” w Częstochowie, pod którymi pozostaje do dziś.

Skromny początkowo repertuar co roku był wzbogacany o nowe układy taneczne. Teraz, w zależności od charakteru koncertu, Zespół może wykonać suitę częstochowską, lubelską, śląską, górali beskidzkich, cieszyńską, kaszubską, kurpiowską i inne. Ma też w repertuarze polskie tańce narodowe i dwa plenerowe widowiska obrzędowe: „Wesele częstochowskie” i „Noc świętojańską”. Dzięki wysokiemu poziomowi i bogatemu repertuarowi mógł wielokrotnie reprezentować kraj na międzynarodowych festiwalach, m.in. w Chinach, w Brazylii i w USA. Był też wizytówką Częstochowy na koncertach, które odbyły się w miastach „bliźniaczych” takich jak: Graz (Austria), Pforzheim (Niemcy), Loreto (Włochy), Lourdes (Francja) i Rēzekne (Łotwa). W sumie wystąpił w 21 krajach na 4 kontynentach.

Reklama

Szlifowanie talentów

W ciągu 35 lat w Zespole kształciło się ok. 2 tys. osób, ucząc się śpiewu i tańca ludowego na równi z szacunkiem dla tradycji i historii kraju. Obecny skład liczy 80 osób, które pracują w czterech grupach wiekowych. Jak w każdej dziedzinie, najtrudniejsze są początki. – Droga do pierwszego koncertu jest długa i mozolna – mówi Danuta Morawska. – Osobom spoza Zespołu wydaje się czasem, że przyjdą na 3-4 próby i już będą tańczyć. Tymczasem szlifowanie podstawowych umiejętności przed pierwszym występem trwa rok, a często dwa i trzy lata. Na tym etapie najwięcej osób rezygnuje. Ale gdy już wyjdą na scenę, gdy usłyszą pierwsze brawa, połykają bakcyla, który zostaje na całe życie. Nawet gdy wyjadą na studia do innych miast, szukają kontaktu z tamtejszymi zespołami folklorystycznymi.

Trud artystów to nie tylko czas poświęcony na próby, to także pieczołowita troska o stroje: oprócz figur oberka czy kujawiaka trzeba się także nauczyć prania i krochmalenia bawełnianych halek i koszul, prasowania falbanek i koronek. Ci, którzy tańczą najwięcej, muszą mieć kilka kostiumów, a ponieważ w trosce o autentyczność są one szyte z naturalnych tkanin, przy wyjazdach w dłuższe trasy jest co dźwigać.

W ciągu 35 lat Zespół zgromadził bogatą kolekcję nagród z festiwali i przeglądów. Wśród nich jest Grand Prix – statuetka „Szczyglika” i Nagroda Marszałka Województwa Śląskiego w Przeglądzie Piosenki Dziecięcej im. prof. Adolfa Dygacza „Śląskie Śpiewanie”. Trofeum szczególnie cenne, bo w historii tego konkursu „Częstochowa” była pierwszym zespołem spoza Śląska, który zdobył główną nagrodę.

Reklama

– To wszystko cieszy, ale za nasz najważniejszy sukces uważam to, że nadal istniejemy, bo w latach przemian wielu bardzo dobrym zespołom amatorskim nie udało się przetrwać – mówi Danuta Morawska. – Bardzo ważny jest również nasz sukces pedagogiczny. Mamy liczną grupę wychowanków, którzy zawodowo zajmują się choreografią i tańcem – niektórzy trafili nawet do zespołu „Śląsk”. Również sami, jako zespół, jesteśmy coraz bardziej samowystarczalni: asystentem szefa artystycznego jest nasz wychowanek, także najmłodsze grupy wiekowe prowadzą już nasi tancerze.

Przygoda życia

– Tańczyłam w „Częstochowie” 10 lat – mówi Magdalena Winkler. – To jest niezapomniany i wyjątkowy rozdział w życiu. Teraz moja 4-letnia córka Natalka pyta, czy ją też będę mogła zapisać.

To nie pierwszy przypadek, kiedy drugie pokolenie pragnie pójść w ślady rodziców. Praca w Zespole sprzyja nawiązaniu trwałych przyjaźni, a także dojrzałych miłości. „Częstochowa” doczekała się kilku małżeństw, są też już wnuki, które – zachwycone opowieściami rodziców – próbują swoich sił na scenie. Zespołowi nie brakuje jak na razie kandydatów, nie brakuje też widzów, co świadczy, że polski folklor nie jest wymierającym reliktem, odtwarzany w sposób artystyczny i z troską o jego oryginalność i autentyczność zachwyca publiczność w kraju i za granicą. Dziwi tylko, że najważniejsze media pokazują go w sposób tak ograniczony. Skoro niektóre gatunki muzyki doczekały się nobilitacji w postaci osobnych kanałów telewizyjnych, to dlaczego zespoły folklorystyczne oglądamy tylko przy specjalnych okazjach, jakbyśmy się ich wstydzili?

2013-11-26 12:41

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

64. rocznica obrony krzyża w Nowej Hucie

2024-04-28 09:40

[ TEMATY ]

Ryszard Czarnecki

Archiwum TK Niedziela

Dokładnie teraz mija rocznica wydarzeń które przed laty poruszyły katolicką Polskę . Chodzi o obronę krzyża, którego mieszkańcy nowej, przemysłowej dzielnicy Krakowa postawili na miejscu budowy przyszłego kościoła. Zgoda na jego powstanie została wymuszona na komunistach w wyniku dwóch petycji , podpisanych w sumie przez 19 tysięcy osób.

Gdy rządy „komuny” trochę chwilowo zelżały nowy „gensek” kompartii Gomułka obiecał delegacji z Nowej Huty, że kościół powstanie. Jednak komuniści , jak zwykle nie dotrzymali słowa : cofnięto pozwolenie na budowę, a pieniądze ze składek mieszkańców Nowej Huty (a właściwie Krakowa bo dawali pieniądze również ludzie spoza nowego „industrialnego"osiedla”) zostały skonfiskowane.

CZYTAJ DALEJ

Świdnik. Jubileusz parafii Chrystusa Odkupiciela

2024-04-29 05:51

Paweł Wysoki

40 lat temu w Świdniku biskup lubelski Bolesław Pylak powołał nowy ośrodek duszpasterski. Do tworzenia parafii i budowy kościoła pw. Chrystusa Odkupiciela skierował ks. Andrzeja Kniazia, który wraz z grupą wiernych jeszcze w 1984 r. wybudował tymczasową kaplicę, a kilka lat później świątynię.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję