Reklama

GPS na życie

Młodzi walczący czyli o Ojczyźnie bez patosu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wydaje się dziś rzeczą trudną mówić o patriotyzmie nie popadając w patos albo w cynizm. Zaskakujące jest bowiem, jak skrajne uczucia budzi to słowo, zwłaszcza wśród młodych. Jedni w przypływie młodzieńczego idealizmu gotowi są bronić go do ostatniej kropli krwi. U innych samo jego brzmienie wywołuje na twarzy uśmiech ironii. Dlaczego? Dlatego, że wielu z nas miłość do Ojczyzny kojarzy się głównie z celebrowaniem rocznic, czczeniem bohaterów i obnoszeniem rozmaitych symboli narodowych. A, no i oczywiście nerwowym zaciskaniem kciuków, kiedy na boisko wychodzi polska reprezentacja...

- Żyję w kraju, w którym nie ma dla mnie żadnych perspektyw. Studia niewiele znaczą, praca nie rozwija. Nic mnie tu nie trzyma. No, może tylko mój... pies - powiedział niedawno jeden z moich znajomych studentów. - Cała ta bogoojczyźniana gadka to jedna wielka ściema. Jak dla mnie, tu może być nawet RPA, byle było co wszamać. I żeby jeszcze ktoś doceniał to, co robię - wspomniał inny. - Mama mi mówi, że jestem zakichanym kosmopolitą. A mnie naprawdę wszystko jedno...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Te głosy, choć gorzkie i pełne frustracji, nie powinny budzić oburzenia. Są tylko reakcją na otaczającą rzeczywistość, często pełną fałszu i pustosłowia. Młodzi, lepiej niż ktokolwiek inny, widzą jak tym, którym słowo „Ojczyzna” nie schodzi prawie z ust, zdarza się pogrążać ją przez nieuczciwość, korupcję i interesowność. Ale wielu z nich intuicyjnie i podświadomie rozumie, że patriotyzm ma niewiele wspólnego z zapalaniem zniczy i powtarzaniem pustych frazesów. I doskonale realizuje go w swojej codzienności.

Wśród moich znajomych są osoby zaangażowane mocno w sprawy lokalne. Streetworkerzy, wolontariusze, animatorzy kultury. Pracują z dziećmi z ubogich dzielnic, wspierają swoją pomocą świetlice środowiskowe, organizują zajęcia dodatkowe, korepetycje i warsztaty. Swój wolny czas poświęcają na wyciąganie młodszych kolegów z ich patologicznych środowisk. Chcą dać im szansę na rozwój i normalne życie. Naprawianie świata zaczynają od własnego podwórka...

Reklama

Są też tacy, którzy poświęcają czas na pielęgnowanie pamięci o przeszłości i w ten sposób oddają Ojczyźnie to, co słuszne. Jednak robią to nie tylko od święta, przy okazji ważnych rocznic, ale przez codzienną pracę. Znakomici młodzi historycy. Pasjonaci, którzy pojmują historię nie jako chaotyczny zbiór faktów, dat i nazwisk, ale jako opowieść o nas wszystkich. Jeden z moich kolegów jeszcze w liceum był na przykład chodzącą encyklopedią wiedzy o Powstaniu Warszawskim. Nie tylko sporo na ten temat czytał, ale uczestniczył również w pracach grupy rekonstrukcyjnej, brał udział w inscenizacjach, spotkaniach ze świadkami... O historii Polski wiedział wiele i widziałam, jak to przekłada na swoje życiowe wybory, na poglądy.

Ważną rolę odgrywają ci młodzi, którzy są jakby „ambasadorami” Polski na zewnątrz. Podróżując, uczestnicząc w wymianach międzynarodowych, czasem emigrując, stają się dla obcokrajowców żywą reklamą naszego kraju. Sposób, w jaki o nim mówią, ich stosunek do tradycji, zwyczajów, języka polskiego - to nasza wizytówka. Najważniejsza jest jednak kultura osobista i sposób bycia. To od nich w dużej mierze zależy, czy słowo „Polska” będzie budziło u innych szacunek i pozytywne odczucia.

Codzienność dostarcza wielu okazji, by zweryfikować swój patriotyzm. Zadaj sobie pytanie, co ty sam możesz w tej sprawie zrobić. Rozejrzyj się najpierw wokół siebie i sprawdź, jakie są problemy środowiska, w którym żyjesz. Może ktoś, kto jest bardzo blisko, potrzebuje akurat twojej pomocy. Możesz zapisać się do organizacji młodzieżowej lub zostać wolontariuszem jakiejś fundacji. Wybór środków zależy od ciebie. Warto też zrobić sobie rachunek sumienia z wiedzy na temat historii własnego kraju czy chociażby miasta. Człowiekiem, który sporo wie, trudniej jest manipulować. A świadomość własnej przeszłości jest jednym z gwarantów dobrych wyborów. I na koniec - staraj się być po prostu dobrym człowiekiem. Czasem to wystarczy.

2013-08-26 14:22

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niewysoki na drzewie (Łk 19, 1-10)

Mało jest tak wyeksploatowanych fragmentów Pisma jak ten. Wydaje się, że wszystko, ale to wszystko już wiadomo… A z drugiej strony przecież wciąż jest to Słowo Boże żywe i skuteczne dla tych, którzy chcą go słuchać. Jezus właśnie uzdrowił niewidomego, wchodząc do miasta. Idzie otoczony tłumem zafascynowanych tym faktem ludzi (a także jak zwykle po prostu gapiów). Zacheusz jest tu znany, ale nie jest to pozytywna popularność. Zwierzchnik celników i bardzo bogaty… Bo nakradł, naoszukiwał, nachapał się cudzym kosztem. Nie szanują go, ale mu się kłaniają, bo może kiedyś potrzebna będzie jego łaska. Św. Łukasz pisze, że Zacheusz KONIECZNIE chciał zobaczyć Jezusa, kto to jest. No jak to? Przecież wszyscy wiedzieli, kto to jest, wiadomości i plotki krążyły, tłumy się zbierały, wszyscy mieli świadomość, że naucza, uzdrawia chorych, wskrzesza umarłych, uwalnia opętanych. Czego chce Zacheusz? Sam pewnie do końca nie wie, skoro podejmuje tak nieracjonalne działania. A może nie do końca nieracjonalne? Wybiera sykomorę (po polsku jawor), bo w gęstej koronie łatwo się schować. Zobaczyć Jezusa, ale tak, żeby Jezus nie zobaczył jego. Tylko obserwacja, żadnej relacji. To pomysł Zacheusza. Niewysoki jest, może się uda. Siedzi na gałęzi drżący, zaciekawiony, ale i zalękniony. Czeka. Ale zachowania Jezusa się nie spodziewał: nieważny tłum, nieważne, co się działo chwilę temu. Kompletnie rozbija plan Zacheusza, nie chce się spotkać na jego warunkach. A na dodatek zwraca się do niego po imieniu. Przecież widzi go pierwszy raz w życiu. A poza tym bezceremonialnie wprasza się do jego domu, twierdząc, że po prostu MUSI. To trochę dużo naraz. Ale przecież reakcja Zacheusza nie jest tanim sentymentem. Za duże przynosi konsekwencje. Bo wokół słychać „wyszemrane” oskarżenie (zgodne przecież z prawdą): GRZESZNIK. Tłum oskarża, Jezus się wprasza. Dziwna sytuacja. Jakie to musiało być mocne zaproszenie, skoro pękają przyzwyczajenia, a Zacheusz przyjmuje tę prawdę: jest grzesznikiem! Oskarżają go ci, których skrzywdził i robią to publicznie, a on mówi: tak, to jest prawda! Widzi skalę swojej grzeszności. I nagle ten majątek, który gromadził przez tyle lat, przestaje być ważny. Nagle może oddać połowę ubogim. Ot tak, po prostu. A świadomość uczynionej krzywdy sprawia, że chce oddawać poczwórnie! Ileż było tego majątku, że starczyło z połowy na poczwórne oddawanie! I jak naprawdę nieważny się stał w porównaniu z obecnością Jezusa? Być może pierwszego, który naprawdę Zacheusza kochał… W każdym razie po oficjalnym przyznaniu się do grzechów następuje oficjalne rozgrzeszenie: Zacheusz słyszy, że jego udziałem stało się zbawienie, że jest synem Abrahama, czyli dziedzicem Bożej obietnicy. Jezus mówi to PUBLICZNIE. Niech nikt nie waży się osądzać Zacheusza, bo on nie tylko uznał swój grzech, ale podjął PUBLICZNĄ pokutę i zadośćuczynienie. Jezus go odszukał i zbawił!

CZYTAJ DALEJ

W czasie Roku Świętego 2025 nie będzie specjalnego wystawienia Całunu Turyńskiego

W czasie Roku Świętego nie będzie specjalnego wystawienia Całunu Turyńskiego. Zorganizowane zostaną jednak przy nim specjalne czuwania przeznaczone dla młodzieży. Jubileuszową inicjatywę zapowiedział metropolita Turynu, abp Roberto Repole.

- Chcemy, aby odkrywanie na nowo Całunu, niemego świadka śmierci i zmartwychwstania Jezusa stało się dla młodzieży drogą do poznawania Kościoła i odnajdywania w nim swojego miejsca - powiedział abp Repole na konferencji prasowej prezentującej jubileuszowe wydarzenia. Hierarcha podkreślił, że archidiecezja zamierza w tym celu wykorzystać najnowsze środki przekazu, które są codziennością młodego pokolenia. Przy katedrze, w której przechowywany jest Całun Turyński powstanie ogromny namiot multimedialny przybliżający historię i przesłanie tej bezcennej relikwii napisanej ciałem Jezusa. W przygotowanie prezentacji bezpośrednio zaangażowana jest młodzież, związana m.in. z Fundacją bł. Carla Acutisa, który opatrznościowo potrafił wykorzystywać internet do ewangelizacji.

CZYTAJ DALEJ

Bolesna Królowa Polski. 174. rocznica objawień Matki Bożej Licheńskiej

2024-04-30 20:50

[ TEMATY ]

Licheń

Sanktuarium M.B. w Licheniu

Mijały niespokojne lata. Nadszedł rok 1850. W pobliżu obrazu zawieszonego na sośnie zwykł wypasać powierzone sobie stado pasterz Mikołaj Sikatka. Temu właśnie człowiekowi objawiła się trzykrotnie Matka Boża ze znanego mu grąblińskiego wizerunku.

MARYJA I PASTERZ MIKOŁAJ

<...> Mijały niespokojne lata. Nadszedł rok 1850. W pobliżu obrazu zawieszonego na sośnie zwykł wypasać powierzone sobie stado pasterz Mikołaj Sikatka. Znający go osobiście literat Julian Wieniawski tak pisał o nim: „Był to człowiek wielkiej zacności i dziwnej u chłopów słodyczy. Bieluchny jak gołąb, pamiętał dawne przedrewolucyjne czasy. Pamiętał parę generacji dziedziców i rodowody niemal wszystkich chłopskich rodzin we wsi. Żył pobożnie i przykładnie, od karczmy stronił, w plotki się nie bawił, przeciwnie – siał dookoła siebie zgodę, spokój i miłość bliźniego”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję