Reklama

Książki

Niechby się wszystko powtórzyło

Kulisy wydarzeń kościelnych ostatniego półwiecza, nieznane dokumenty, kopie listów kard. Wojtyły oraz dwóch Prymasów: Wyszyńskiego i Glempa, a także mnóstwo ciekawostek, zdjęć czy rękopisów zawiera „Autobiografia” bp. Kazimierza Romaniuka

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Biblię Warszawsko-Praską bp Kazimierz Romaniuk uważa za największe życiowe osiągnięcie. Jest to tłumaczenie całego Pisma Świętego z języków oryginalnych, pierwsze po Jakubie Wujku. Biblia ta stała się rzeczywiście bestsellerem, osiągnęła nakład pół miliona egzemplarzy, od małych formatów kieszonkowych aż po dwie wielkie Biblie z reprodukcjami światowego malarstwa.

Ale nie o tym jest ta książka. „Autobiografia” - jak stwierdza jej autor - „nie tylko mówi o tym, kto ją napisał - ona powinna być również cenną pomocą w poznawaniu historii innych ludzi, środowiska i czasu, w którym żyli”. Tak jest w tym przypadku. Bp Romaniuk przedstawia swoje życie najpierw na tle dwudziestolecia międzywojennego, a później II wojny światowej. Ubolewa, że nie mógł wziąć udziału w Powstaniu Warszawskim: „Przeżyłem ten bohaterski zryw mało chwalebnie, niestety, bo już w pierwszych dniach sierpnia 1944 r. zapadłem na bardzo groźną czerwonkę i prawie całe dwa miesiące przeleżałem z gorączką na powstańczym łożu. Żadną miarą nie przysługuje mi zaszczytny tytuł kombatanta”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W opisie czasów powojennych szczególnie urzeka korespondencja z Prymasem Wyszyńskim, który za każdym niemal razem w nagłówkach listów pisał: „Kochany Księże Kazimierzu” albo: „Bardzo mi Drogi Księże Kazimierzu”. Pokazuje to, jak Prymas Tysiąclecia traktował swoich kapłanów, z jaką miłością i szacunkiem się do nich odnosił. W jednym z listów młody ks. Romaniuk pisał do Prymasa: „Przygotowuję rozprawę na temat idei ekspiacyjnych u łacińskich Ojców Kościoła. Ponieważ mam ogromne trudności bibliograficzne, uprzejmie proszę o zezwolenie mi na wyjazd do Rzymu, gdzie przez okres jednego roku mógłbym zebrać materiały, potrzebne mi do wyżej wspomnianej pracy”. Ciekawa jest odpowiedź Prymasa: „Ksiądz zna mój stosunek do studiów specjalnych i wie, jak bardzo je popieram, zwłaszcza gdy idzie o kapłanów, którzy mają mocną głowę i gorącą miłość ku Bogu Mądrości, Łaskę, która ich ochroni od zawrotu głowy, gdy w niej znajdzie się odrobina wiedzy”. I tak zaczęła się wielka przygoda młodego ks. Romaniuka ze studiami w Rzymie.

Reklama

Spora część książki to wspomnienia z czasów, kiedy autor pełnił funkcję biskupa pomocniczego archidiecezji warszawskiej. Wtedy właśnie, w 1984 r. to bp Romaniuk jako pierwszy z hierarchii kościelnej dowiedział się o porwaniu ks. Popiełuszki. Tak to wspomina: „19 października otrzymałem telefon - trudno słyszalny - z jakiejś miejscowości pod Toruniem. Dzwonił ksiądz, miejscowy proboszcz, donosząc, że obudził go w nocy człowiek - nazwisko: Chrostowski Waldemar, prosząc o powiadomienie warszawskiej kurii, że został porwany ks. Popiełuszko. (…) Około jedenastej następny telefon, kiedy już byłem w kurii, tym razem od gen. Płatka. Powiadamia oficjalnie, że jacyś osobnicy przebrani za milicjantów uprowadzili ks. Jerzego Popiełuszkę”.

Interesująca jest też część „Autobiografii” dotycząca sprawowania funkcji pierwszego biskupa warszawsko-praskiego. A potem okres przejścia na emeryturę. „23 sierpnia 2004. Został już mianowany mój następca. Na razie wiadomość tylko dla mnie. Uczuć dużo i różne, choć zaskoczenie średnie tylko” (chodziło o nominację bp. Sławoja Leszka Głódzia).

Do książki bp. Romaniuka zostały włączone zdjęcia i dokumenty. - Chciałem, by dzięki nim opis mojego życia stał się nieco bardziej obiektywny - uzasadnia autor.

To lektura naprawdę pasjonująca, pozwala zobaczyć życie i działalność jej autora na tle przemian społeczno-politycznych w Polsce i na świecie oraz niezmiennej w tym obecności Kościoła. Stanowi zapis ważnego świadka historii, pokazuje rozmaite niuanse, ujawnia wiele spraw dotąd nieznanych. Wreszcie - wzrusza szczerością wypowiedzi i wyraźną świadomością nieuchronności przemijania. Ksiądz Biskup stawia bowiem pytanie: „Czy dziś, kiedy przygotowuję się «do odejścia», jestem zadowolony ze swojej drogi życiowej?”. I odpowiada: „Tak, zdecydowanie tak. Głównie dlatego, że w historii mojego życia widzę tyle i tak bardzo zbawiennych interwencji Boga. Więc niechby się wszystko powtórzyło”.

* * *

Dzisiaj bp Kazimierz Romaniuk, rocznik 1927, mieszka na warszawskiej Pradze, przy ul. Ratuszowej. Wciąż pisze artykuły i książki. I czyta na bieżąco prasę, także „Niedzielę”. Ostatnio przysłał do mnie list, a w nim m.in. zdanie: „Dziękuję za dobre słowo w ostatniej «Niedzieli»”.

Bp Kazimierz Romaniuk, „Autobiografia. «…Bo wiem, komu zawierzyłem…» (2 Tm 1,12)”, Wydawnictwo M, Kraków 2013.

2013-08-12 14:15

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

To biskup dla ludzi

Mówił często, że w ludziach jest wiele „nieodkrytych pokładów dobra”. Kiedyś przyszedł do niego jeden z księży i narzekał na kogoś. Odpowiedział mu krótko: „To przyciągnij go do Pana Boga. Zadbaj o jego nawrócenie. Nie narzekaj!”.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Boże dzieło na dwóch kołach

2024-04-29 23:47

Mateusz Góra

    W niedzielę 28 kwietnia przy Ołtarzu Papieskim w Starym Sączu motocykliści z rejonu nowosądeckiego i nie tylko rozpoczęli sezon.

Pasjonaci podróży jednośladami rozpoczęli sezon na wyprawy. Motocykliści wyruszyli w trasę z Zawady do Starego Sącza, gdzie na Ołtarzu Papieskim została odprawiona Msza św. w ich intencji. Po niej poświęcono pojazdy uczestników.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję